Właśnie minęła pierwsza od pół roku noc spędzona w prawdziwym łóżku. Nic nie bujało, nie skrzypiało i nie trzeba było sprawdzać czy kotwica trzyma. Po powrocie do domu znad upalnej delty Rodanu w drugiej połowie października spodziewałem się szoku termicznego, ale temperatura powyżej piętnastu stopni okazała się całkiem do zniesienia. Wyglądając z balkonu na wzburzone wody Zalewu Kamieńskiego zdałem sobie sprawę, że właśnie zakończył się trwający sześć miesięcy pierwszy sezon rejsu „Sputnikiem dookoła Ziemi”, w trakcie którego na wiernym Sputniku II przeżeglowałem wraz z siedmioma różnym załogantami 3500 mil morskich i odwiedziłem 76 portów i kotwicowisk. Przez cztery pierwsze miesiące żeglowała ze mną żona. Przywiozłem 7314 fotografii oraz jeszcze więcej wspomnień. Próbowałem rozmawiać dziewięcioma językami odwiedzanych krajów, wymieniłem setki uścisków dłoni i uśmiechów, złowiłem zaledwie cztery ryby i aż dwa razy odzyskałem skradziony kajak. Raz usuwałem poważną awarię, którą miałem na własne życzenie. Wypiliśmy tonę wody, zjedliśmy ponad sześćdziesiąt kilo weków i zużyliśmy pół kilo soli. Zdobyłem doświadczenie, którego nie da się opisać żadnymi liczbami i co najważniejsze, zdążyłem do domu na czas, by spędzić z Karoliną ostatnie dni przed narodzinami naszego syna. czytaj