- Witaj w domu! Jak było rejsie? - zapytała Karolina, kiedy po dwóch tygodniach z włoskimi klientami czarterowymi wróciłem do naszej letniej bazy w mieszkaniu Aśki na Kosie.
- Daj spokój! W życiu nie miałem tak aroganckich, pretensjonalnych i egoistycznych klientów. Jeszcze tydzień z nimi, a popełniłbym zbrodnię, lub nigdy więcej nie wsiadł na jacht. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się, że żeglowanie było dla mnie męczarnią. Pływałem już z różnymi ludźmi i zawsze było przynajmniej dobrze, ale tym razem zrozumiałem sentencję, że „żeglowanie jest jak pobyt w więzieniu, z dodatkową możliwością utopienia się”. Następnym razem, kiedy będę rozpoczynał rejs czarterowy, poinformuję klientów, że jestem żeglarzem pasjonatem i chciałbym, aby tak pozostało. Powiem im też, że każdy dzień na morzu, także ten roboczy, ma być dla mnie przyjemnością i że chciałbym im przekazać część mojej pasji podczas wspólnie spędzonych dni, a wtedy wszyscy przeżyjemy na jachcie cudowne chwile. Jeżeli nie zaakceptują tych warunków, nie wypłynę z portu wcale.czytaj