W Miejskiej Bibliotece Publicznej w Międzyzdrojach, 5 sierpnia br. w poniedziałkowy wieczór o godzinie 18.00, odbyło się spotkanie autorskie Anny Dziewit-Meller i Marcina Mellerem, na które przybyło bardzo dużo słuchaczy, w tym również turystów.
Anna Dziewit-Meller jest dziennikarką i autorką książek. Swoją pierwszą autorską powieść „Disco” wydała w 2012 roku. Napisała również wraz z Agnieszką Dorotkiewicz książkę „Głośniej! Rozmowy z pisarkami” oraz „Teoria trutnia i inne. Rozmowy z mężczyznami”. Poza tym gra na gitarze i śpiewa w zespole Andy.
Marcin Meller jest reportażystą, dziennikarzem i prezenterem telewizyjnym. Przez wiele lat współpracował z tygodnikiem „Polityka”, był redaktorem naczelnym miesięcznika „Playboy”. Obecnie prowadzi w TVN24 „Drugie śniadanie mistrzów” oraz „Dzień dobry TVN”.
Oboje z żoną są miłośnikami Gruzji, dlatego postanowili napisać o tym wspaniałym kraju. Książka „Guamardżos! Opowieści z Gruzji” powstała w 2011 roku i od razu znalazła uznanie wśród czytelników.
Anna Dziewit – Meller rozpoczęła spotkanie od wyjaśnienia przybyłym gościom, dlaczego zdecydowali się na tak ciężki do wymówienia tytuł. Autorzy bardzo poważnie myśleli o nadaniu książce tytułu „Szaszłyk”. Jednak doszli do wniosku, że czytelnicy zaczną kojarzyć ją z książką kucharską. Guamardżos w języku gruzińskim oznacza „na zdrowie”, co według pisarzy było bardzo trafnym tytułem. Jak sami stwierdzili, ich książka jest niezbalansowana emocjonalnie, ponieważ można w niej znaleźć bardzo różne emocje. Czytelnik poznaje Gruzję nie tylko jako kraj słynący z pysznego jedzenia i wyśmienitego wina oraz z przepięknej architektury, ale również z ogromnej gościnności i życzliwości Gruzinów. Stopień otwartości międzyludzkiej jest dużo wyższy niż w innych krajach. Pomimo bardzo głośnego zachowania, co wynika z ich sposobu bycia, Gruzini są bardzo serdecznie nastawieni do ludzi.
Marcin Meller przyznał, że są rzeczy, których możemy pozazdrościć Gruzji. Przede wszystkim ich przywiązania do kultury. Gruzini mają bardzo liczne rodziny, przez co wspierają się wzajemnie i zawsze mogą na siebie liczyć. Dzieci uczą się tradycji rodzinnych, co powoduje, że są bardzo związani ze swoim krajem.
Państwo Mellerowie uznali, że Gruzja tak samo, jak fascynuje, może również zniechęcić. Niepunktualność Gruzinów, którzy spóźniają się na umówione spotkanie kilka godzin, może przerazić, jednak dla mieszkańców jest to zupełnie naturalne. Na drogach można spotkać pędzących kierowców, którzy wyprzedzają, krzycząc przy tym na siebie i wymachując rękami.
Autorzy książki pokochali Gruzję za jej piękno, fantastyczną architekturę, za jedzenie, ale przede wszystkim za ludzi, których tam poznali. Jadąc do tego kraju, jak przyznaje Marcin Meller, należy przestawić się na ich mentalność, zacząć myśleć jak Gruzini.
Ciekawostką była opowieść o pierogach chinkali, które pisarze wręcz uwielbiają. Pierogi faszerowane są surowym mięsem, które pod wpływem gotowania puszczają wspaniały sok. Należy najpierw odwrócić pieróg do góry nogami, trzymając za wystającą końcówkę, wyssać rosół i dopiero potem można zjeść resztę. Poza tym Gruzini znani są z organizowania supry, czyli uczty. Gruzińską ucztę można zorganizować dosłownie wszędzie, nawet na stromym zboczu góry, wystarczy tylko jedzenie, picie i doskonałe towarzystwo.
Anna Dziewit-Meller zakończyła spotkanie gruzińskim toastem „Za drzewa, z których zrobią nasze trumny-niech rosną, jak najdłużej„ , który był doskonałą puentą kończącą spotkanie. Zafascynowani czytelnicy ustawili się w kolejce po autografy, dziękując zaproszonym gościom za wspaniałe opowieści o Gruzji.
Źródło: Biblioteka w Międzyzdrojach
Jadłem kiedyś, , chinkali" i polecam! Człowiek je, je i nie potrafi przestać. Do Gruzji też się warto wybrać. Ale uwaga: z Gruzji pochodził Stalin...
Ładna żona a on brrrrrrrrrr.
Kto był na spotkaniu to wie, że spotkanie było na wysokim poziomie intelektualnym i moralnym. Może warto przestać komentować w ciemno, tylko zacząć przychodzić na spotkania i poszerzyć swoje horyzonty myślowe.
manipulacja dziećmi jest obrzydliwa
ze tez sie dzieci nie baly, a swoja droga to musi byc czlowiek o niskiej moralnosci. ciekawe jak godzi prace w palyboyu z szacunkiem do tej swojej zony. niech pan nie przyjezdza czytac bajek dzieciom ze swinoujscia.
Nie lubię tego faceta, też mnie mgli.
ot i namolny, jak widzę w tvn to mnie mgli