Od stycznia do czerwca br. ruch w sklepach spożywczych wzrósł ogółem o 5,5% rdr. Tak wykazał raport firmy technologicznej Proxi.cloud, oparty o dane z pierwszego półrocza tego i ubiegłego roku. Badaniem objęto 4 formaty, tj. dyskonty, supermarkety, hipermarkety i sieci convenience. W sumie przeanalizowano zachowania ponad 1,5 mln konsumentów w przeszło 38 tys. placówek handlowych.
– W tym roku skończyła się gwałtowna inflacja i nastąpił wzrost płac. Konsumenci nie mieli potrzeby stosowania praktyk racjonalizujących zakupy. Ugruntowała się też przewaga mniejszych formatów sieciowych, które nastawiły się na skrócenie czasu zakupów i walczyły o sukcesy promocyjne. Poza tym znaczenie miały takie wydarzenia, jak Euro 2024. Chcąc je uważnie śledzić, Polacy zaopatrywali się w sklepach w większe zapasy żywności i alkoholu – wyjaśnia dr Maria Andrzej Faliński, były dyrektor generalny POHID-u.
Ruch najbardziej zwiększył się rdr. w hipermarketach, bo o 10,4%.
Dalej w rankingu uplasowały się sieci convenience ze wzrostem rdr. o 9,2%, dyskonty – o 4%, a także supermarkety – o 0,3%. Jak stwierdza Mateusz Chołuj z Proxi.cloud, widać lekkie odbicie po zeszłorocznym „dołku”. Na pewno ma na to duży wpływ polepszenie nastrojów polskich konsumentów w porównaniu do poprzedniego roku, które – wg GfK – ostatni raz były tak dobre we wrześniu 2019 roku. – Kolejnym czynnikiem rzeczywiście mogło być tegoroczne Euro. Oczywiście rozpatrujemy tutaj perspektywę półroczną. Nie można więc całego wzrostu wytłumaczyć turniejem piłkarskim, ale miał on zapewne duży wpływ na końcowe wyniki – zaznacza ekspert.
Z kolei dr Faliński zwraca uwagę na to, że hipermarkety próbują odbić klienta i czynią to skutecznie, jak widać. Jednak nie oznacza to ucieczki z dyskontów, a tylko spowolnienie wzrostu. – Dyskonty nadal rządzą rynkiem. Jednak w hipermarketach rośnie udział ofert dyskontowanych, które jeszcze mocniej kuszą konsumentów. Koszyki najczęściej kupowanych produktów są tam nawet tańsze niż w dyskontach. Uważam, że proces ten będzie narastał, na czym skorzystają klienci – przekonuje dr Faliński.
Według raportu, w pierwszej połowie br. liczba unikalnych klientów w sklepach spożywczych nieznacznie wzrosła, bo o 0,9% rdr. W trzech formatach rdr. nastąpiły nieduże wzrosty, tj. w convenience – o 2,7%, w supermarketach – o 1,6%, a także w hipermarketach – o 0,3%. Z kolei w dyskontach odnotowano spadek rdr. o 0,3%. – Te wyniki ewidentnie są efektem ulgi poinflacyjnej i wzrostu przychodów domowych. Lepiej sytuowani klienci woleli szukać czegoś wyjątkowego w innych sklepach niż dyskonty. Jest to dobrą wiadomością dla eleganckich sklepów. To też czas stabilizacji rynku i powstawania niszowych segmentów – tłumaczy były dyrektor
generalny POHiD-u.
Warto również przypomnieć, że ubiegły rok przyniósł niewielki spadek ruchu oraz mniejszą liczbę kupujących w sklepach spożywczo-przemysłowych. – Wtedy w zasadzie wszystkie formaty straciły klientów, ale największy odpływ zanotowały hipermarkety. Ruch tylko lekko wzrósł w dyskontach. Najwięcej wizyt wygenerowały wówczas sklepy convenience i dyskonty – komentuje Miłosz Sojka z Proxi.cloud.
W pierwszej połowie br. nieznacznie zmienił się udział poszczególnych formatów w łącznej liczbie wizyt w badanych punktach sprzedaży. Na czele wciąż jest segment convenience – tym razem z wynikiem 37,7% (w I półroczu ub.r. – 36,4%). Dalej są dyskonty – 35,8% (poprzednio – 36,2%), supermarkety – 20,2% (wcześniej – 21,4%), a na końcu – hipermarkety – 6,2% (przed rokiem – 6%). W opinii Mateusza Chołuja, wzrost różnicy między sklepami convenience a dyskontami nie jest zaskakujący. Zmiana liczby wizyt w sklepach w tym pierwszym formacie była większa niż w drugim, co naturalnie ma odzwierciedlenie w ww. wynikach.
– Mimo wszystko poziomy udziałów poszczególnych segmentów możemy uznać za stabilne, a ich wielkość wynikać może z czynników takich, jak liczba sklepów danego formatu w bliskiej okolicy konsumenta, oferta konkretnych sieci oraz względne tempo ekspansji sieci wymienionych formatów. Do sklepów convenience chodzi się często, ale spędza się w nich mało czasu i co do zasady nie robi się tam zakupów na cały tydzień – dodaje Chołuj.
Z raportu wiadomo także, że w pierwszym półroczu br. zwiększyła się średnia liczba wizyt w badanych punktach sprzedaży przypadająca na jednego klienta. Ostatnio dla wszystkich sklepów wyniosła 128,49, a wcześniej – 121,61. – Ten wzrost może świadczyć o tym, że klienci czasem wybierają uzupełnianie domowych półek świeżymi produktami, zamiast robienie za każdym razem większych zapasów. Skok sam w sobie nie powinien być odczuwalny dla handlu, bo jak widzimy na podstawie innej statystyki, klienci wcale nie spędzają przez to łącznie więcej czasu na zakupach – podkreśla Miłosz Sojka.
Natomiast minimalnie skróciła się przeciętna wizyta klienta w sklepie (I poł. br. – 13 minut i 14 sekund, poprzednio – 13 min. i 15 sek.).
Zmniejszył się też średni łączny czas spędzony na zakupach, przypadający na jednego shoppera (I poł. br. – 13 godzin i 30 minut, wcześniej – 13 godz. i 34 min.). – Zmiana średniego czasu wizyty jest na tyle marginalna, że praktycznie nie pozostawia pola do dyskusji. Średni łączny czas spędzany na zakupach może z kolei wynikać z większej automatyzacji placówek, czyli np. z liczby kas samoobsługowych i bardziej dogodnego dla klienta rozłożenia towarów w sklepie – analizuje Mateusz Chołuj.
Do tego dr Faliński prognozuje, że w tym półroczu utrzymają się powyższe trendy. Pogłębi się znaczenie mniejszych powierzchni sieciowych, głównie dyskontów. Z kolei segment convenience poszerzy spectrum swego działania, m.in. o doradztwo konsumenckie. Ilość klientów wzrośnie tam, gdzie powstanie korzystna oferta, bo ceny raczej nieco oddalą się od celu inflacyjnego, ze względu na rosnące wynagrodzenia, drożejącą energię, wzrastające opłaty i nowe podatki. Ponadto problemy klimatyczne utrzymają tendencję do drogiej świeżyzny.
– W kolejnych miesiącach tego roku należy spodziewać się niezmienności statystyk dotyczących liczby klientów i czasu trwania ich wizyt w sklepach. Różnice prawdopodobnie będą dotyczyły ruchu i częstotliwości zakupów. W tych obszarach przewiduję, że zmiany rdr. będą bliższe zeru. Na wyższe wyniki w minionym półroczu br. wpłynęło Euro 2024. W mojej opinii, Letnie Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024 nie przełożą się w tak dużym stopniu na wizyty konsumentów w sklepach – podsumowuje Miłosz Sojka.
MondayNews Polska