Wolin przystąpił do tego przedsięwzięcia 15 lat temu, dokładnie 7 stycznia 2001r. Zebrała się wtedy grupa zapaleńców: Gabriela Rajtak, Ewa Niciejewska, Mariola Łukaszewicz i Danuta Zwierzyńska, która zaraziła swoją charyzmą młodych ludzi.
Pierwszymi wolontariuszkami były m. in. Ewa Jasiewicz, Kornelia Szulińska, Dorota Krupa, Karolina Krzemień oraz grupa maluszków ze szkoły podstawowej. Dziś są to dorośli ludzie, którzy zapewne mile wspominają tamte szaleńcze chwile. Nie posiadaliśmy wtedy sztabu, warunki były bardzo ciężkie, bo nie mieliśmy lokum, ludzi wspierających, sponsorów. Zbieraliśmy datki na ulicach Wolina, które potem zawoziliśmy na własny koszt do Dziwnowa, ponieważ tam mieścił się główny sztab, a pieniądze wpłacaliśmy bezpośrednio do banku w Dziwnowie. Panowała niesamowita atmosfera, ludzie byli zaangażowani, rzucali każdą złotówkę pomimo zimna i padającego śniegu. Okazało się, że suma zebrana przez nas była jedną z największych w okolicy – 1696,45!
I tak ruszyła ,,maszyna” WOŚP w Wolinie, która w XII finale zachęciła już do udziału prawie wszystkie szkoły i placówki oświatowe w naszej gminie. Po raz pierwszy zapalono ,,Światełko do nieba” przygotowane przez Ochotniczą Straż Pożarną. Zebrano wówczas ponad 7 tysięcy złotych. Całą akcję zaczął koordynować Miejski Ośrodek Kultury w Wolinie z p. Ewą Grzybowską na czele. Od tamtej pory WOŚP znalazła się w kalendarzu stałych imprez gminnych. Co roku przystępowało do akcji coraz więcej darczyńców, sponsorów i przyjaciół, dzięki którym całe przedsięwzięcie nabierało kolorytu.
Rokrocznie przeprowadzane były licytacje rzeczy dziwnych. Znalazły się tam m. in. piłka z autografem polskiego bramkarza, Jana Tomaszewskiego, karykatury burmistrzów, radnych miejskich czy portrety Jurka Owsiaka.
Scenariusz imprezy się zmieniał, ale jedno pozostawało bez zmian- ludzie o wielkich sercach, którzy co roku wspomagali swoją aktywnością WOŚP. Zawsze można było skorzystać z przejażdżki bryczką u p. Wiktora Nowaka, zjeść pyszne zupy i bigos przyrządzane przez p. Wandę Peplińską, spróbować przepysznych ciast przygotowanych przez panie ze Związku Emerytów i Rencistów, czy też wylicytować torty ufundowane przez panią Wandę Bojarun. Wszystkich atrakcji nie sposób wymienić, jak i osób zaangażowanych w tę inicjatywę.
Przybywało też wolontariuszy. W 2010 r. ich liczba wzrosła do 20, a w latach późniejszych do ok. 30. Zebranych pieniędzy też było coraz więcej. W XVI finale zebraliśmy ponad 7 tysięcy złotych, ale już w XX - 12 tysięcy złotych, w XXI - ponad 13 tysięcy, aż pobiliśmy rekord w tym roku, zbierając kwotę ponad 18 tysięcy złotych.
Finały WOŚP zawsze są dla mnie ,,ładowaniem akumulatorów” do następnego działania, gdyż za każdym razem doświadczam czegoś nowego. Najbardziej utkwiła mi w pamięci licytacja, na którą młoda mama ze łzami szczęścia ofiarowała swój złoty łańcuszek, gdyż sama doświadczyła ciężkiej choroby dziecka. Dzięki aparaturze zakupionej przez Jurka Owsiaka uratowane zostało życie jej maleństwa, które dzisiaj jest już w wieku nastolatka.
Bardzo mądra odpowiedz!!Tylko sie czlowieku zastanów gdyby nie zbiórki owsiaka to na czym byś robił badania?Zastanów sie a póżniej komentuj.Widocznie nikt z twojej rodziny ciężko nie chorujei nie wymaga specjalistycznego sprzętu!!
Tylko szkoda że za badania na sprzęcie zakupionym przez Owsiaka trzeba płacić, więc cała zbiórka mija się z celem. Skoro mam płacić za badania to szkoda pieniędzy na zbiórki, niech lekarze za swoje kupią sprzęt i wtedy będzie jasne że trzeba płacić.