Dużo krzyczą i naukowo dowodzą, że karpie czują, niebawem zapewne rozszerzą te odkrycia o kolejne zmysły- tak że za 5 lat każda ryba będzie łypała na nas wzrokiem rozumnym wyrażającym świadomą wyższość, zaś przyrządzona uśmiechnie się drwiąco z talerza na znak pogardy dla nadużycia rozmarynu chociażby. I co wtedy? Już dziś co subtelniejsi nabywcy chyłkiem umykają piastując w objęciach plastikowe woreczki mające przedłużyć naszym bliźnim już chyba rybom, chwile życia. Nikt nie chce zostać napiętnowany, nazwany mordercą, sfilmowany i wyemitowany w głównym wydaniu Wiadomości. Co gorsza, bojownicy rozszerzyli pole manewrów o kolejne reduty- za sklepami rybnymi poszły intymne stawy hodowlane, zaciszne stoiska w hipermarketach- wszędzie aż roi się od obrońców karpia.
W tym momencie należałoby przypomnieć sobie błogie i nie tak znowu odległe czasy, kiedy ryby i mięso służyły do jedzenia. Tak, tak- do jedzenia! I co z tego, że kotlety wcześniej chodziły, spały i żyły? Od zawsze przecież krówki, kurki i świnki żyły głównie po to, by wylądować na czyimś talerzu i nikt nie czynił tego powodem rewolucji. Natomiast im dalej idzie świat w przód, tym bardziej w tył podążają różni wrażliwcy. Skupieni pod obszerną pelerynką ekologów ,zielonych i procośtam, prześcigają się w wynajdowaniu coraz większych „problemów”. A to ktoś ściął wiekową gruszeczkę na własnej parceli, a to piesek szczekał żałośnie, bo pan przywiązał go na czas zakupów. Don Kichoci owi domagają się wstrzymania ruchu na szosie na czas migracji żab, ślimaków i jeży. Uwalniają- lub próbują- zwierzątka z ogrodów zoologicznych zupełnie niepomni na fakt , iż te zwierzątka nie znają innego środowiska i niekoniecznie są spragnione samodzielności.
Zmierzam do tego, że nasze czasy przynoszą zupełne przemieszanie wartości, sprawiają że dobre czasem oznacza zaledwie „ogólnie przyjęte” lub ‘właściwe”, zaś złe jest wszystko, co chwilowo piętnowane. W ten sposób bardziej przeżywamy śmierć karpi niż raport o kolejnych ofiarach zamachu w Libanie. W ten sposób bliższy nam staje się pies uwiązany przed sklepem, niż bezdomny śpiący na ławce w parku. Więcej krzyczymy na właścicieli sponiewieranych koni, niż na sąsiada- alkoholika pastwiącego się nad swoją córką. Wymieniać by tak można bez końca (niestety…), co oznacza, jak bardzo zaburzyły nam się granice czerni i bieli. Bo przecież od zawsze zwierzęta hoduje się w celach rzeźnych, ich mięso jadło się od początku istnienia ludzkości. Od zawsze łowi się ryby, zabija kury, je się ich jajka i pije mleko. Dlaczego dopiero niedawne czasy uczyniły z tego niemalże akt przestępczy? Dlaczego modne stało się piętnowanie futer, spożycie tofu i skrzywienie z niesmakiem na widok hamburgera? Otóż stało się tak dlatego, bo zaistniała moda- kolejna moda, znak czasów. Gdyby nie nagłaśniać i nie pokazywać scen z rzeźni, nadal spokojnie można by było zamówić polędwicę saute na proszonym obiedzie. Gdyby nie wstrząsające obrazki z polowań na młode foczki, nikt nie zastanawiałby się, czy futro jest słuszne. Kiedyś ludzie nie mieli tak idiotycznych dylematów, bo mięso służyło do jedzenia a futro jako ubranie. I chyba wtedy wszystko było o wiele prostsze, nie trzeba było gorączkowo zastanawiać się, jaki rodzaj reakcji powinno wywołać w nas przybrudzone dziecko żebrzące na ulicy.
Nie ma to jak świeża rybka albo kurczaczek lub inne stworzonko. Wystarczy tylko odpowiednio przyprawić. Pozdrawiam ekopedrylów.
biedny ten karp w sklepowym koszyku, dusi się, jak człowiek w wodzie
Idziemy z postępem: zamiast jeść naturalnie wychodowane mięso faszerujemy się chemią a potem zdziwienie, że tyle nowotworów...
Panie autorze artykułu - kiedyś było dawno temu, żyjemy w XXI wieku, świat idzie do przodu więc nie zostawajmy w tyle. Nie chciałbyś wrocic do czasów sprzed chociażby 100lat, jesteśmy bardziej swiadomi więc idzmy do przodu pod każdym względem a nie wybiórczo. Kiepski artykuł redaktorzyny.
Te zwierzęta na futra muszą całe życie spędzić w nie naturalnych dla nich warunkach aby paniusie mogły przejść się w futrze, choć na dworze 15 stopni.
Taki insekt czy inny zarazek to też istota. Ale onego to laczkiem albo azotoxem. Do serca możesz przytulić tylko psa a najlepiej króliczka. ;)
Bardzo trafny artykuł, choć nie każdy zrozumie jego sens. Brawo!
po co to zostało napisane?
Żyjemy w XXI wieku, a ludzie (oczywiście nie wszyscy) zachowują się jakby umysłowo zostali w średniowieczu, a nawet we wcześniejszych epokach. Ludzie od zawsze jedli mięso, wykorzystywali szczątki jak tylko się dało, ale to nie znaczy, że wciąż musimy to robić. Nie na taką skalę! Dziś jest bardzo wiele alternatyw, ale cóż... po co się wysilać, skoro można dostać wszystko pod nos, prawda? "Nie rób drugiemu co Tobie niemiłe." Czy autor takiego artykułu chciałby, aby go złapano, wrzucono do wora i pod wodę? Raczej nie. Kochani, więcej empatii, zrozumienia, mniej nienawiści i pójścia na łatwiznę! Zdrowych i wesołych Świąt!
A mnie zastanawia, kto pisze takie artykuły bogate w nietrafne i mało zabawne porównania i kiepską ironię. To miał być pastisz, naśladujący satyryczne felietony znanych dziennikarzy? Chyba zamiar minął się z celem. Odnośnie samego problemu poruszonego w tym tekście- gdyby nie ekolodzy, ludzie dawno zaoraliby wszystkie lasy i zniszczyli cały świat zwierząt. To, że ludzie nie szanują tych istot (zwłaszcza Polacy) jest od dawna wiadome. Mamy nie przejmować się losem biednych koni i polowaniem na foki, bo to wg autora fanaberia i jakieś zabawne wymysły mało postępowego człowieka? Tak, człowiek postępowy i nowoczesny nie lituje się nad takimi zjawiskami, za to pomaga śpiącemu na ławce pijakowi, który potem znęca się nad swoją rodziną. Ręce po prostu opadają.
Nie wypuszczajmy karpia. To gatunek obcy w naszym środowisku, skutecznie dewastujący rodzime akweny. Eutrofizuje on nasze wody i niszczy brzegi swoim ryciem. To nie" ściema". Karpie potrafią zamienić czyste jezioro w bagienko z wodą przejrzystą na 20cm. Przykład? Porównajmy dzikie stawy do tych, w których jest nawet niewielka populacja tego szkodnika. Nasze obserwacje potwierdzą naukowo udowodnione tezy.