Ale teraz tak, udało mi się. Dawno nie trafiłem na tak paskudną osobę jak Tito. A to osoba którą wiele osób nam polecało. „To najlepszy koleś na którego mogłeś trafić”. Tak słyszałem. Zresztą kontakt do niego dostałem od innych żeglarzy którzy korzystali z jego usług. Tyle, że te usługi to z reguły wypożyczenie lin i opon-odbijaczy. A ja potrzebowałem również silnika. I o to się sprawa głównie rozbiła. 6 tygodni temu zapłaciłem za m.in. wypożyczenie silnika. Ten pojawił się na pokładzie 5 dni temu i wszystko już poszło raczej gładko. Teraz stoję na kotwicy Las Brisas. Pijemy ostatniego Guinnessa z Paluchem. On wraca do Portobelo, a ja szykuję się do skoku na Markizy. Mam nadzieje, że 4-5 dni będę już w drodze.
A jeszcze z lokalnych ciekawostek. Jest 10 rano. Szukamy kawy. Minęliśmy kilkanaście różnych lokali. Wszystkie zamknięte. Wszędzie rozkładają ręce. Ale mamy w końcu irlandzkie śniadanie :) czyli kawka i ciemne piwko. Cdn...
Szymon
Za Zew Oceanu
ciebie podziwiam... tak klepać w klawiature to musi być coś interesującego, bardzo. Posiadasz wielkie umiejętności.
żaden wyczyn, trafili by na gorszą pogodę i zakończyła by się wyprawa po 10 milach