Po raz pierwszy okazała się silniejsza od swoich oprawców. Padła, a to oni przegrali. Mało tego! Paradoksalnie – to właśnie ten, którego próbowali unicestwić pozostał największą nadzieją… swoich oprawców.
Większości z nas nie są potrzebne głębokie, teologiczne rozważania wielkanocnych tajemnic. Nasza radość jest raczej intuicyjna. Głośne „Zwycięzca śmierci..” i wesołe „Alleluja” wystarczą. Ważniejsze jest jednak byśmy tę atmosferę podzielili. Nie tylko ze święconką w ręku ale także na rodzinnym spacerze w otoczeniu bliskich naszemu sercu.
Nie żałujmy im czasu w czasie krótkiej świątecznej przerwy w pracy. Cieszmy się sobą i wiosną, nawet gdyby się jeszcze dobrze chowała.