ikamien.pl • Czwartek [25.07.2013, 08:24:18] • Kamień Pomorski
SPUTNIK II na Wyspie Bogów

fot. Sputnik Team
Wyruszając z Tallina w czwartek przy słabych i zmiennych podmuchach planowaliśmy już na pełnym morzu złapać prognozowany na piątek silny północno-zachodni wiatr, który miał nam pomóc uciec z Zatoki Fińskiej i skierować się do Łotewskiego Ventspils. Żegluga bez silnika ma jednak swoje starodawne prawa, którym załogi żaglowców muszą się podporządkować.
Zaczęło się od sprawnego wyjścia na żaglach z portu Pirita. Zaraz po tym wiatr zaczął jednak kaprysić i na samym środku głównego toru wodnego prowadzącego do Tallina zamarł zupełnie. Znaleźliśmy się w kuriozalnej sytuacji, ponieważ z daleka widać było jak ogromne wycieczkowce szykują się do opuszczenia portu, a my zaczęliśmy kręcić się wokół własnej osi. Nie było innej rady jak wyciągnąć z bakisty wiosła od pompowanych kajaków i próbować nadać ważącemu prawie 4 tony jachtowi jakąkolwiek prędkość. Poszło całkiem sprawnie i po chwili byliśmy już poza niebezpieczną strefą. Po kilku godzinach wiatr zdecydowanie ruszył i wyciągnął nas na pełne morze. Tu znowu zaczął kręcić i wielokrotnie zmieniać siłę od flauty do 6 Beauforta.

fot. Sputnik Team
Niebo zaszło burymi chmurami a powietrze zrobiło się rześkie. Coś się szykowało. Nadane przez radio ostrzeżenie przed półonocno-zachodnim sztormem potwierdziło nasze przypuszczenia. Wiatr miał stopniowo tężeć do rana i wtedy osiągnąć siłę 8 stopni w skali Beauforta. W naszej sytuacji nie była to jednak całkiem zła prognoza. Oznaczała męczącą ale za to szybką żeglugę w stronę wyjścia z Zatoki Fińskiej. Powinniśmy tam dotrzeć zanim sztorm się na dobre rozkręci i wtedy moglibyśmy skierować się z wiatrem na południe co poprawiłoby znacznie komfort żeglugi. Powrót do portu i próba przeczekania oznaczałaby z resztą utratę prawdopodobnie około trzech dni na co nie mieliśmy już ochoty.
Zgodnie z zapowiedziami wieczorem ruszyliśmy z pełną prędkością. Szybko zakładaliśmy kolejne refy na grocie zmniejszając jego powierzchnię. O świcie całkiem zrezygnowaliśmy z tego żagla a rano mały marszowy fok zastąpiliśmy najmniejszym w naszej kolekcji fokiem sztormowym. U wyjścia z Zatoki Fińskiej wiatr wył już z siłą dziewięciu stopni. To więcej niż prognozowano ale w tym miejscu mogliśmy już zacząć kierować się na południe więc żegluga nie sprawiała nam technicznych problemów. SPUTNIK II doskonale radził sobie z wiatrem i wzburzonym morzem. Nie miałem obaw o maszt bo dwa tygodnie przez rejsem wymieniłem w Szczecinie cały takielunek na nowy i o rozmiar grubszy niż w oryginalnej wersji z myślą o rejsie dookoła świata. Powierzchnia żagla też była odpowiednia gdyż nie przekraczaliśmy prędkości siedmiu węzłów. Moglibyśmy postawić nawet większy fok i pędzić z prędkością ponad dziesięciu węzłów, ale taka jazda poważnie obciążałaby kadłub i ster, co byłoby zbyt ryzykowne. Takie warunki są jednak paskudne dla pełniącego wachtę sternika, który przypięty w kokpicie zalewany jest przez rozbijane dziobem i burtą fale. Zmiany mieliśmy kolejno co trzy godziny, jednak zmęczenie dopadało każdego bo w ciasnym i wilgotnym wnętrzu jachtu trudno było znaleźć sobie miejsce. Ujawniły się liczne drobne przecieki, co w połączeniu z wodą spływającą ze sztormiaków stworzyło w kabinie bagienny mikroklimat. Sytuację po raz kolejny ratowały kombinezony Henri Lloyd Ocean Explorer, które pozawalały zachować względny komfort na wachcie.