Sprzedawcy z targowiska w Kamieniu Pomorskim potrafią przejechać pół Polski, żeby kupić dla swoich klientów tańszy towar. Starają się być konkurencyjni dla supermarketów, ale to jak walka Dawida z Goliatem.
- W środku nocy jadę do Łodzi po skórzane buty, a później przez kilka tygodni stoję na zimnie, żeby cokolwiek sprzedać – mówi handlarz z miejskiego targowiska. - W tym czasie do supermarketu rzucane są skórzane kozaki z Chin – mówi.
W podobnych warunkach sprzedaje swoje towary kilkanaście innych osób. Blaszane i drewniane budki uszczelniają brezentem, aby jesienią nie kapało im na głowy. Zimą piją kubek za kubkiem gorącej herbaty, aby nie zamarznąć. Uważają, że miasto nie myśli o nich, aby mogli prowadzić handel w humanitarnych warunkach. Pomysł przeniesienia targowiska poprawiłby także estetykę w ścisłym centrum miasteczka.