Przed Urzędem Pocztowym w Międzywodziu, locha z małymi warchlakami, wspólnie buchtowała trawnik. Dziki w ciągu zaledwie kilkunastu minut zniszczyły zieleniec. Mało tego, klienci poczty bali się przejść obok dzikich zwierząt.
- Pochodzę z południa Polski. Do Międzywodzia przyjechałem z żoną. Wiele w życiu widziałem, ale dzików żyjących w mieście nigdy. Może to jakaś nadmorska rasa – dziwił się pan Jan.
Problem dzików podchodzących do siedlisk ludzkich zna doskonale burmistrz Dziwnowa. Podczas ubiegłotygodniowej sesji rady zapewnił, że jest w trakcie rozmów z terenowym kołem łowieckim.