Pani Bożena Całka przez wiele lat uczciwie pracowała i odprowadzała składki na ubezpieczenie. Dźwigała ciężkie beczki i butle z gazem. Nigdy nie przypuszczała, że nadejdzie taki dzień, gdy nie będzie mogła ruszyć się z łóżka. A jednak. Jak mówi o sobie – stała się wrakiem człowieka. Ważyła 30 kilogramów. Mąż woził ją od lekarza do lekarza. Jej kręgosłup został poważnie uszkodzony, a w międzyczasie pojawiło się wodobrzusze. Lekarze przed operacją dawali jej 20% szans na przeżycie. Teraz powróciła do normalnego życia. Porusza się używając chodzika lub wózka inwalidzkiego. Kobieta potrzebuje kolejnej operacji. Tym razem odcinka lędźwiowego. Bez niej znowu będzie potrzebowała pomocy ludzi przy każdej, nawet najprostszej czynności.
- Lekarze w gryfickim szpitalu chcą mnie zoperować. Rozkładają jednak ręce i mówią, że muszą trzymać się limitów NFZ-u. Nie chcę być limitem – chcę być człowiekiem. Nie rozumiem, dlaczego ludzie leżący w szpitalach są dla NFZ-u limitami, a nie pacjentami. Operowani powinni być wszyscy, którzy tego potrzebują. Nie można dopuścić, aby ludzie umierali tylko dlatego, że skończyły się limity! - mówi Bożena Całka.
Kobieta rozpoczęła zbieranie podpisów pod petycją do ministra zdrowia w sprawie zniesienia limitów. Podpisało się już 700 osób. Każdego dnia dołączają kolejne w całej Polsce.