- Zalegałem z płatnością rachunków telekomunikacyjnych. Sprawą zajęła się firma windykacyjna, a następnie komornik z Warszawy. Wysłał do zakładu pracy informację o konieczności zajęcia mojego wynagrodzenia – tłumaczy Hieronim Makowski. - Zanim mnie zwolniono, przesłano komornikowi całą wypłatę – dodaje.
Mężczyzna zatrudniony był na umowę – zlecenie od lipca. Regularnie każdego miesiąca otrzymywał wypłatę. Do jego obowiązków należał załadunek i wyładunek towarów, a także pilnowanie mienia firmy. Za swoją pracę otrzymywał najniższą płacę minimalną – 1500 zł. Oficjalnie z pisma jakie dostał od pracodawcy wynika, że został zwolniony bo firma nie ma zleceń.
- Mój szef powiedział mi, że jest zadowolony z mojej pracy i “nic do mnie nie ma”, ale w związku z tym, że mam komornika na karku, musi mnie zwolnić – opowiada Hieronim Makowski. - To zupełny nonsens – dodaje mężczyzna. - Swoje zadłużenie będę spłacać w ratach, ale nie rozumiem dlaczego kłopoty osobiste mogą wpływać na to, że pracodawca wyrzuca kogoś na bruk – mówi rozgoryczony.
Reporter ikamien.pl skontaktował się z prezesem zarządu spółki KIM. Według niego sytuacja nie wygląda do końca tak jak przedstawia ją bohater naszego artykułu.
- To nie jest jedyna egzekucja komornicza jaką ma pan Makowski. Nie był to główny powód zwolnienia tego pana. Każdego roku, po wakacjach prowadzimy przegląd kadrowy. Spada liczba zleceń i trzeba kogoś zwolnić. Padło akurat na tego pana – tłumaczy Marek Zieliński ze spółki KIM. - Egzekucja komornicza nie była głównym powodem zwolnienia, chociaż proszę powiedzieć jak efektywny może być pracownik, którego 100% wypłaty zamiast do niego trafia do komornika? - pyta Marek Zieliński. - Szanujemy naszych pracowników. W pierwszym etapie pracują na umowy-zlecenie. Jeśli się sprawdzą, dostają umowy o pracę – zaznacza.
Hieronim Makowski czuje się poszkodowany. Zapowiedział, że złoży pozew w sądzie pracy.