Reporter ikamien.pl ustalił, że 20-letni Arkadiusz przyjechał do Międzywodzia razem ze znajomymi z małej wsi pod Gryficami. Chcieli pobawić się w plażowym klubie. Mężczyzna miał stanąć w obronie bitego kolegi. Do bójki wezwano dwóch rosłych mężczyzn, którzy pełnili w klubie rolę ochroniarzy. Według naszych informacji, żaden z nich nie miał licencji ochroniarza. Mężczyźni mieli dusić Arkadiusza, trzymając jego głowę w piasku. Wezwano policję. Według relacji „ochroniarzy” chłopak był agresywny.
- Nawet jeśli wcześniej pił alkohol, to przecież był na wakacjach. Jechał tam żeby się pobawić i wrócić cały i zdrowy do domu, a nie zostać skatowany. Nie życzę żadnym rodziców tego co my teraz przeżywamy – mówi ojciec Arkadiusza. - Syn ma obrzęk mózgu, niedrożność porażenną jelit i niewydolność nerek. Jego serce zatrzymało się na 20 minut – opowiada ze łzami w oczach matka chłopaka. - Lekarze kazali nam przygotować się na najgorsze – dodaje matka.
Według relacji świadków, „ochroniarze” zostawili nieprzytomnego chłopaka na plaży, nie udzielając mu pomocy. Reanimację rozpoczęli świadkowie zdarzenia.
Rodzice Arka czuwają na szpitalnym oddziale od 4 rano. Do Gryfic przyjechali także znajomi chłopaka. Wszyscy są wstrząśnięci tym co stało się z ich najbliższym kolegą.