Pan Krzysztof od zawsze nie przechodził obojętnie wobec potrzebujących zwierząt. Gdy zobaczył nieradzącą sobie mewę, złapał ją. Ptaszysko nie wiedziało zapewne, że człowiek chce jej pomóc i boleśnie go podziobała. Po chwili mewa była już nad zatoką.
- Tam została wypuszczona do wody, wołała swoich rodziców i po chwili w ich towarzystwie bezpiecznie odpłynęła – relacjonuje świadek niezwykłej akcji ratunkowej.
Bez interwencji naszego Czytelnika ten piękny młody ptak z pewnością by zginał, jak inne dwie mewy, które niedawno zostały zagryzione przez koty i rozjechane przez samochody.