Mam spaloną lodówkę, dwie sokowirówki, w tym jedną nową po dwóch minutowych użyciach, a ENEA Operator każe mi płacić 500 złotych za sprawdzenie napięcia - opisuje Mieszkaniec Lubinia.
Kiedy jedno po drugim, zaczęły się niszczyć urządzenia elektryczne w moim domu, postanowiłem mierzyć napięcie w gniazdkach. I to był szok. Zawsze jest ponad 240 Volt! Zbyt dużo, by podłączyć żarówki, lodówkę, wszystkie urządzenia elektryczne.
Napięcie grubo ponad 240 Volt pokazał dawny przyrząd pomiarowy, jeszcze z wychylnym wskaźnikiem. Po jakimś czasie sprawdziłem to innym urządzeniem (podlicznikiem). Cyfrowy pomiar oscylował na trzech różnych fazach o różnej porze dnia pomiędzy 240-250 Volt. Zaniepokoiłem się tym i zakupiłem nowoczesne urządzenie pomiarowe o dużej dokładności i z małym błędem pomiarowym. Pomiary wypadły podobnie.
W kwietniu tego roku zgłosiłem do Enei, aby obniżyli mi zawyżone napięcie tak, by było w pobliżu 230 Volt. Na takie napięcie mam podpisaną umowę , a moje urządzenia posiadają nadrukowane informacje, że można podłączać je do sieci energetycznej o napięciu 220-240 Volt.
Dość szybko do mojej skrzynki elektrycznej przyjechali dwaj panowie z miernikiem. Pomiaru dokonali w mojej obecności. W zależności od fazy przyrząd pokazywał od 239 do 246 Volt. Wyświetlacz na dwóch fazach cały czas pokazywał grubo ponad 240 Volt. Tylko na jednej fazie czasami napięcie spadało do 239 Volt. To była okazja, by sprawdzić, czy mój przyrząd wskazuje takie same wartości jak ten z Enei. Wskazywał. To oznaczało, że moje poprzednie pomiary były prawdziwe - opisuje Mieszkaniec Lubinia.
Podczas wizyty pracowników Enei powiedziałem, że zniszczyła mi się zabudowana lodówka. I z tego powodu straciłem około 2000 złotych. Podczas wymiany lodówki fachowiec stwierdził przegrzanie i zmęczenie materiału. Żarówki ledowe miały świecić 30 tysięcy godzin. Przepaliły się po kilkudziesięciu - kilkuset godzinach świecenia. Mam też zniszczone dwie sokowirówki. Wtedy jeden z pracowników Enei zadzwonił do swojego przełożonego z pytaniem, czy ma obniżyć zawyżone napięcie w trafostacji. Dyskusja trwała chwilę. Przełożony nie zgodził się na zmniejszenie napięcia na prawidłowe. Oświadczono mi, że Enea ma normy 10-procentowego wahania napięcia, które wynosi 207 do 253 Volt, i podczas pomiarów napięcie nie przekroczyło 253 Volty. Mój dom jest położony około pół kilometra od trafostacji i z tego powodu (wiem, że w tej sytuacji zabrzmi to nieco dziwnie) napięcie zawsze jest tu nieco.. niższe. Ciekawe więc, jakie napięcie mają odbiorcy tuż przy trafostacji.
2 maja pracownik Enei rutynowo wymieniał mój licznik energii. Korzystając z jego obecności zmierzyłem przy nim napięcie. Było 247 Volt!!! Młody człowiek, który tylko wymieniał liczniki, zaniepokoił się. Powiedziałem mu o zniszczonych urządzeniach. Przyrzekł mi, że przekaże sprawę kierownikowi. Mamy lipiec. Minęły dwa miesiące, a ja nie mogę korzystać z energii elektrycznej. Napięcie w sieci jest wyższe niż potrzebują go wszystkie urządzenia elektryczne w moim domu, w Polsce, całej Europie.
Zacząłem drążyć temat. Problem dotyczy Międzyzdrojów, w okolicy których mieszkam, i Mińska Mazowieckiego. Rozmawiałem z ludźmi od fotowoltaiki. Wykonałem też kilkadziesiąt telefonów do Enei mazowieckiej i wielkopolskiej. Wygląda na to, że chcąc utrudnić dostarczanie prądu z fotowoltaiki, na transformatorach podniesiono napięcie, ile się da. Zgodnie z dawną, jeszcze z komuny, normą w czasie kryzysu energetycznego: 20 stopień zasilania - 200 Volt. Wtedy obowiązywała tolerancja 10% +- napięcia, a nie + - 10 Volt napięcia, które mamy dziś w Unii (i takie zapisane jest na moich urządzeniach). Według standardów unijnych, napięcie powinno wynosić 220-240 Volt. Każde wyższe napięcie powoduje, że przez odbiorniki przepływa więcej prądu, za który płacę więcej. Są większe rachunki, więc Enea ma większe zyski. Jest to wyłudzanie kasy od wszystkich użytkowników w moim kraju. Jest to też niszczenie milionów urządzeń w domach Polaków. Nie wszędzie można to zauważyć, ponieważ proces niszczenia urządzeń trwa wolno. Jeżeli w sieci nie będzie ponad 250 Volt, to urządzenia jakoś wytrzymują. Dlatego napięcie ustawiane jest w okolicy 244 Volty. Wtedy waha się od 240 do 253 Volt i w zależności od odbiornika prądu następuje wolniejsze lub szybsze niszczenie. Proces ten trwa dopiero od kilku lat. Trzeba dodać że polskie elektrownie węglowe w tym czasie spalają deficytowy brakujący na rynku węgiel, by dostarczyć dodatkową niepotrzebną energię do sieci.
Jeszcze o korespondencji z Enea Operatorem: każą mi zapłacić… 500 złotych za podłączenie urządzenia pomiarowego, bym udowodnił, że napięcie ciągłe jest wyższe od 253 Volt, czyli normy energetyków w Polsce. Mam więc w sieci ponad 240 Volt (242-248 podczas pomiarów), spaloną lodówkę, dwie sokowirówki - w tym jedną nową po dwóch użyciach przez 1 minutę - i mnóstwo spalonych żarówek - dodaje Mieszkaniec Lubinia.