Jazda po dziurawej jak ser drodze do Świerzna spełniała sen z powiek kierowcom. Drogowcy w końcu wzięli się za naprawę uszkodzonego odcinka. Wypełniają ubytki
mieszaniną grysu bazaltowego otaczanego emulsją asfaltową.
- Nikt nie postawił znaków ograniczających prędkość. Auta jada z naprzeciwka normalną szybkością. To wystarczy, żeby wylatujące spod kół kamyczki uszkodziły szybę, czy lakier w samochodzie – uważa pan Piotr.
Drogowcy przy użyciu specjalnego urządzenia, pod wysokim ciśnieniem wtłaczają mieszaninę w uszkodzone miejsce. Niestety ta metoda ma dużą wadę. Nikt nie usuwa nadmiaru grysu z nawierzchni. Małe kamyczki stają się niebezpieczne dla pojazdów jadących drogą, mogą być zagrożeniem dla ludzi idących poboczem.