ikamien.pl • Środa [19.04.2017, 17:51:41] • Świat

Sputnikiem dookoła Ziemi – Guna Yala

Sputnikiem dookoła Ziemi – Guna Yala

fot. Organizator

Z nadejściem kwietnia w Panamie rozpoczyna się szczytowy okres tranzytowy dla żeglarzy pragnących przedostać się na Pacyfik przez stuletni Kanał Panamski. Jachty zdążające na zachód gromadzą się od marca głównie w okolicach Colon, Potrobelo i wysp San Blas, zwanych Guna Yala przez zamieszkujących je Indian Guna. Zdając sobie sprawę z długiego czasu oczekiwania na tranzyt przybyliśmy do Portobelo w miarę wcześnie, z nadzieją na sprawne załatwienie formalności, a wygospodarowany w ten sposób czas zamierzaliśmy przeznaczyć na dwutygodniową włóczęgę po Guna Yala z naszymi wspólnikami – Heniem i Mariolką. Skorzystaliśmy nawet z usług agenta, żeby mieć gwarancję sprawnego zorganizowana przeprawy.

Gdybyśmy tylko wiedzieli jak nieudolny okaże się nasz pośrednik i jak dużo czasu mamy do zagospodarowania, to prawdopodobnie wyskoczylibyśmy jeszcze na wycieczkę do Kolumbii i na pewno nie zlecalibyśmy nikomu czegoś, co w tym czasie sami moglibyśmy zrobić lepiej.

Frycowe czasem jednak trzeba zapłacić i tym razem wypadło na nas... Ostatecznie patrząc na to z drugiej strony, zyskaliśmy mnóstwo czasu, który mogliśmy przeznaczyć na wykonanie na Sputniku III wszystkich drobnych napraw, które zawsze odkładaliśmy na później, no i mieliśmy szansę lepiej przyjrzeć się dzikiej przyrodzie, która tutaj zaczyna się za płotem ostatnich zabudowań każdej osady. Niewielu fanów filmów przyrodniczych i powieści podróżniczych zdaje sobie sprawę z tego, jak agresywne jest środowisko tropikalnej dżungli, skrywające w sobie bogactwo roślin i zwierząt, które pragnęliby ujrzeć kiedyś na własne oczy. Zatem... uważajcie na własne marzenia, bo pewnego dnia mogą się spełnić!

Każdy wschód i zachód słońca w dżungli witany jest przeraźliwymi wrzaskami stad małp wyjców, które początkowo braliśmy za sfory zdziczałych psów, zagubionych gdzieś w gęstwinie. Ich upiorny krzyk niesie się przez wiele kilometrów i wtórują mu śpiewy nieprzeliczonych gatunków ptaków.

Sputnikiem dookoła Ziemi – Guna Yala

fot. Organizator

- Koniecznie musimy wybrać się na wycieczkę do dżungli, zawsze chciałam to zrobić. Tam na pewno są tukany! - zachwycała się Karolina.

Pierwsza okazja do zapuszczenia się na skraj dziewiczego lasu zdarzyła nam się podczas naszego rejsu po cudownym archipelagu San Blas czyli Guna Yala. Terytorium Indian Guna to jednak nie tylko maleńkie wysepki kokosowe, które są właśnie tym, z czym większości z nas kojarzy się pojęcie „rajskiej plaży”. Kraina Comarca de Guna Yala obejmuje głównie górzysty pas nadmorskich gór Darien, ciągnących się od Kolumbii aż do zatoki San Blas. Większość tych gór to obszary nietknięte przez cywilizację i tylko niewielka ich część jest przez Indian wykorzystywana jako naturalne ogrody i źródło drewna do budowy tradycyjnych dłubanek. W tutejszych rzekach wciąż można znaleźć złoto, którego wydobycie jest jednak całkowicie zakazane przez rząd. Sami Guna nauczeni wieloletnim doświadczeniem i tak od dawna nie sięgają po jego zasoby.

- Nasi przodkowie wielokrotnie próbowali płukać złoty piasek, którego pełno jest w rzekach, ale ilekroć udało im się odnieść sukces, złoto zawsze ściągało na nich tylko nieszczęścia. Nigdy nie udało im się dzięki niemu wzbogacić. Zawsze znaleźli się bandyci, którzy potrafili wszystko nam odebrać, zabijając naszych ludzi i niszcząc nasze wioski.

Sputnikiem dookoła Ziemi – Guna Yala

fot. Organizator

Kiedy dopłynęliśmy do ujścia rzeki Rio Diablo, przecinającej mangrowce i tropikalny las nie mogliśmy się powstrzymać, przed wycieczką pontonem. Chcieliśmy dopłynąć tak daleko, jak tylko pozwalało nam małe zanurzenie naszego silnika. Początkowo nie mogliśmy znaleźć właściwej drogi w plątaninie namorzynów, ale kiedy dotarliśmy do głównego koryta okazało się ono wyjątkowo dobre do żeglugi. Przekonaliśmy się, że te miejsca w dżungli, do których Indianie mogą łatwo dotrzeć na swoich dłubankach są przez nich wykorzystywane jako wspólne ogrody. Oczywiście każde drzewo owocowe ma tutaj swojego gospodarza, mieszkającego na którejś z pobliskich wysp, ale nie istnieją formalne granice działek, a tereny nadające się do uprawy są zagospodarowywane wspólnie przez lokalną społeczność. Od uśmiechniętych farmerów w mijanych dłubankach kupiliśmy naręcza bananów i mango świeżo zerwanych w lesie i wylądowaliśmy na brzegu, by uczynić zadość prośbom Karoliny.

- No to się doczekałaś! - zawołał wesoło Heniu - Zapraszamy na zwiedzanie dżungli.
Gdy tylko wyszliśmy na brzeg dopadły nas mikroskopijne meszki, wgryzające się boleśnie w pory skóry i wysysające krew.

- Mrówki gryzą! - histeryzował Bruno, któremu spadł but na środku ścieżki mrówek grzybiarska, wielkości pszczół, które właśnie kończyły ciąć na kawałki rosnące nieopodal drzewo i zajęte były zanoszeniem jego liści do mrowiska.

Mariola w tym czasie oganiała się od moskitów.
- No dobra, bez jakiejś indiańskiej instrukcji obsługi dżungli nic tu po nas. Zarządzam odwrót! - zawołałem po spenetrowaniu kilkudziesięciu metrów kwadratowych wrogiego terytorium. Szybko zepchnęliśmy ponton na wodę i z ulgą oddaliliśmy się od brzegu...
- To już teraz wiesz, dlaczego Guna wyprowadzili się z lasu na wysepki? - zażartowałem ze spragnionej przygód Karoliny.

Źródło: https://ikamien.pl/artykuly/21429/