ikamien.pl • Niedziela [19.02.2017, 10:44:02] • Polska
Delegacja Stowarzyszenia byłych żołnierzy 1. bszt na uroczystościach w Dębowcu

fot. kam
Delegacja Stowarzyszenia byłych żołnierzy 1.bszt w Dziwnowie Witold Brzozowski, Marek Malinowski oraz Ryszard Horniak wzięła udział w uroczystościach w Dębowcu koło Skoczowa poświęconej 76. rocznicy pierwszego zrzutu Cichociemnych na teren okupowanej Polski. Uroczystość odbywała się w roku 80. rocznicy spadochroniarstwa wojskowego w Polsce.
Przed 76 laty w nocy z 15/16 lutego 1941 roku z pokładu brytyjskiego, dwusilnikowego samolotu Whitley o numerze Z-6473 pilotowanego przez F/L Keast’a z 419 Eskadry do zadań specjalnych w ramach operacji „Adolphus” zostali zrzuceni pod Dębowcem rotmistrz Józef Zabielski ps. „Żbik” i major Stanisław Krzymowski ps. „Kostka” cichociemni oraz bombardier Czesław Raczkowski ps „Włodek” kurier. Byli to pierwsi spadochroniarze-cichociemni Związku Walki Zbrojnej, późniejszej Armii Krajowej do walki w okupowanej Polsce.
Spadochroniarze mieli być zrzucenie na terenie Generalnego Gubernatorstwa w okolicach Włoszczowej, jednak w obawie, że zabraknie paliwa na powrót do bazy pilot zrzucił skoczków, nie mówiąc im, na innym terenie, gdzie nikt ich nie oczekiwał: w Dębowcu, który w czasie drugiej wojny światowej znalazł się w granicach III Rzeszy.

fot. kam
- Jestem szczęśliwy, że ludzie pamiętają o Cichociemnych. W imieniu tych, którzy nie żyją, polegli, wyrażam wdzięczność Rodakom – powiedział obecny na uroczystości w Dębowcu ostatni żyjący Cichociemny, 96-letni kpt. Aleksander Tarnawski.
W uroczystości uczestniczył także mieszkaniec Dębowca Emil Steller, który w 1941 roku przewiózł bryczką pierwszych zrzuconych Cichociemnych na dworzec kolejowy w Skoczowie. - Miałem wtedy 6,5 roku. Nie bałem się, byłem odważny, bo podczas wojny dzieci musiały takie być. Pojechałem ja, bo macocha bardziej bała się o ojca niż o mnie. Jego mógł wypatrzyć patrol niemiecki. Za to groził Oświęcim. Niemcy szukali tych, którzy pomogli Cichociemnym, ale nie trafili do nas – mówił.
W trakcie lądowania Zabielski uszkodził staw skokowy i śródstopie. Na zrzutowisku odnalazł się z Raczkowskim. Wynajętą bryczką dotarli do Skoczowa, i dalej pociągiem do Bielska, gdzie się rozdzielili. Osobno przekraczali granicę Generalnego Gubernatorstwa. Krzymowski i Zabielski dotarli do Warszawy. Później zameldował się tam również Raczkowski, którego Niemcy zatrzymali podczas przekraczania granicy. Uznali go za przemytnika i uwięzili w Wadowicach. Nawiązał kontakt z Batalionami Chłopskimi. Został wykupiony z więzienia.

fot. kam
W śród składających kwiaty pod obeliskiem upamiętniającym wydarzenie z 1941 roku był: Związek Polskich Spadochroniarz z prezesem gen. dyw. Janem Kemparą, płk. Sławomir Drumowicz dowódca Jednostki Wojskowej „Agat” i płk Robert Kopacki dowódca Jednostki Wojskowej „Grom”.
mzk