ikamien.pl • Wtorek [30.08.2016, 11:25:22] • Kamień Pomorski
Sputnikiem dookoła Ziemi – Tour des Yoles

fot. Organizator
Na przełomie lipca i sierpnia każdego roku, kreolscy mieszkańcy Martyniki mają swoje największe sportowe święto – Le tour de Martinique des Yoles Rondes. Dziewiętnaście 10,5 metrowych, wywrotnych, żaglowych, czółen wzorowanych na tradycyjnych łodziach rybackich wyrusza wtedy do boju o lokalną sławę i uznanie. Śmiałkowie reprezentujący dziewięć nadmorskich gmin, przez cały tydzień ścigają się w trudnym, siedmioetapowym wyścigu wokół wyspy najeżonej rafami i stromymi klifami, walcząc z silnymi prądami, szkwalistym wiatrem i wysoką falą.
Lokalni rybacy prawdopodobnie od zawsze rywalizowali na swoich wiosłowych, a potem żaglowych łodziach organizując spontaniczne zawody na różnych dystansach, natomiast w 1966 roku po raz pierwszy odbył się zorganizowany wyścig czterech łodzi wokół całej wyspy. Po trzech kolejnych latach zmagań przedsięwzięcie zawieszono ze względu na jego stopień trudności i problemy organizacyjne. Potrzeba było prawie dwudziestu lat przerwy, by lokalne żeglarstwo dorosło do poziomu, w którym mogło bezpiecznie ruszyć z tak skomplikowaną logistycznie i organizacyjnie imprezą, angażującą obecnie 700 żeglarzy, 350 wolontariuszy, 50 tysięcy widzów i środki organizacyjne na poziomie 1 240 000 Euro, nie wspominając o budżetach, jakie sponsorzy pompują w najlepsze załogi.

fot. Organizator
Szczególny charakter tych regat wynika głównie z tego, że yole, to nie łodzie projektowane specjalnie do ścigania się w trudnych warunkach, lecz rodzaj hybrydy tradycyjnego czółna budowanego do przybrzeżnego rybołówstwa i łodzi żaglowej wyposażonej w zbyt duży żagiel.

fot. Organizator
Tutejsze czółna były kiedyś zwykłymi wiosłowymi dłubankami wykonywanymi z pni lokalnej odmiany buku zwanej tu gommier i służyły przede wszystkim do połowów tuż przy brzegu, lub na zasobnych, spokojnych wodach osłoniętych rafą. Stopniowo jednak zaczynało brakować dużych drzew nadających się do ich wyrobu, a przybrzeżne łowiska stawały się coraz uboższe, zmuszając rybaków do konstruowania coraz większych łodzi z klepek różnych rodzajów drewna, na których można było wypłynąć dalej w morze.
Większy zasięg połowu wymagał jednak lepszego napędu, więc wiosła powoli zostały zastąpione przez żagle, stając się wkrótce głównym napędem, pozwalającym rozwijać coraz większe prędkości. Nieprzewidywalność wiatru wymagała jednak pozostawienia na rufie jednego dużego wiosła, które jest jednocześnie sterem i awaryjnym napędem yoli, umożliwiającym zachowanie minimalnej prędkości i manewrowości przy braku wiatru, szczególnie częstym po zachodniej, osłoniętej wysokimi, wulkanicznymi stożkami stronie wyspy. Coraz większe żagle wymagały z kolei skutecznego balastowania chybotliwej, podobnej do dużego kajaka łodzi. Możliwości techniczne budowniczych były bardzo ograniczone, poza tym konieczność zachowania niewielkiego zanurzenia pozwalającego lądować na plaży, uniemożliwiała zainstalowanie jakiegokolwiek ciężkiego balastu w dnie czółna. Kreolscy żeglarze zastosowali więc ciężkie i mocne tyczki balastowe, na których załoga może wywieszać się za burtą, równoważąc tym samym siłę, z jaką napierający na żagiel wiatr przechyla delikatną łódź.