ikamien.pl • Poniedziałek [11.01.2016, 11:46:59] • Kamień Pomorski
Sputnikiem dookoła Ziemi - witamy na Karaibach
fot. Sputnik Team
- Gdzie dostałeś tą zupę!? – prosto z mostu zapytała przechodząca obok mojego stolika wyjątkowo pulchna, kreolska elegantka. Podniosłem nieśmiało wzrok znad talerza tłustej, aromatycznej zupy z krowich stóp i nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że za chwilę zostanę pożarty razem z moim daniem i połową targowiska w Castries.
- Tutaj obok, w barze u Tediego…
- Ile dałeś!?
- 10 dolców EC…
- Chcę tą zupę Tedy! Zrozumiałeś? – zawołała niecierpliwa i niewątpliwie głodna klientka, próbująca z trudem usadowić się na ciasnej ławeczce stolika, ustawionego w wąskim przejściu między straganami z przyprawami, a prowizorycznymi barami, których widok wywołałby spazmy, epilepsję lub udar mózgu u przeciętnego polskiego inspektora sanepidu.
fot. Sputnik Team
Do stolicy Santa Lucii przypłynąłem z francuskiej Martyniki, by odebrać z lotniska przylatującego z Kanady polskiego żeglarza Henia, którego jacht kotwiczył na stałe w Le Marin, gdzie od trzech tygodni miałem swoją bazę. Przybyłem dzień wcześniej, by poszwędać się po zakamarkach tego miasta i tak trafiłem na targowisko, oferujące T-shirty z Bobem Marleyem, koszule z papugami, rzeźby z kokosów, koszyki z liści palmowych, setki wonnych przypraw, lokalne warzywa i owoce, których nie potrafiłem jeszcze nazwać i oczywiście skrzynki pełne ryb.
fot. Sputnik Team
Niewielu żeglarzy odwiedza to miasto. Na tutejszym kotwicowisku Sputnik II był jedynym jachtem. Prawie wszyscy czarterowcy udają się od razu do Rodney Bay lub Marigot Bay, omijając ten handlowy port nie oferujący atrakcji przyrodniczych, ani ekskluzywnych restauracji i dodatkowo uchodzący za miejsce nie do końca bezpieczne po zmroku. Od razu spodobało mi się to stare gniazdo piratów, w którym jako jedyny białas nie napotkałem żadnych problemów i mogłem czuć się swobodnie o każdej porze, popijając w barze piwko o połowę tańsze niż to samo oferowane w sklepie obok. Tutaj obowiązuje zasada, że okazany szacunek spotyka się z wzajemnością. Nawiązanie spontanicznej rozmowy z kimkolwiek jest czymś całkowicie naturalnym, a poczucie humoru otwiera każde drzwi. Odrobina dowcipu przyspiesza i tak sprawną odprawę graniczną, a głupkowaty żart na stoisku z owocami jest więcej wart niż pół godziny negocjowania ceny. W przeciwieństwie do znajdującego się na podobnym poziomie rozwoju Maroko, żeglarz nie czuje się tutaj jak zwierzyna łowna i nie musi opędzać się od natrętnych naciągaczy pojawiających się znikąd.