ikamien.pl • Czwartek [30.07.2015, 12:56:22] • Świat

Sputnikiem dookoła Ziemi - Turcja po piracku

Sputnikiem dookoła Ziemi - Turcja po piracku

SPUTNIK II w Turcji( fot. Sputnik Team )

Drugą połowę upalnego, greckiego lipca musieliśmy podzielić równo na czas pracy i czas rodzinnego żeglowania. Stary holenderski pirat Frank zadowolony ze współpracy ze mną zlecił mi kolejny tydzień skipperowania na jednym z jego jachtów.

- Tym razem będzie was na łajbie dziewięcioro. U mnie dojdzie nawet dziesiąta osoba, bo biuro podróży sprzedało przez pomyłkę więcej miejsc niż chciałem. No i będziesz musiał radzić sobie bez hostessy, czyli odpowiadasz za wszystko, łącznie z gastronomią. Powodzenia! - oznajmił wesoło Frank.
- Damy radę. Lubię twój spontaniczny styl planowania i żeglowania, ale powiedz mi chociaż dokąd płyniemy?
- Na południe. Natomiast w drodze powrotnej staniemy w dwóch miejscach w Turcji.
- Bardzo chętnie, ale przecież wiesz, że musimy wykupić turecki Transit Log, wizy dla każdego i zapłacić agentowi za pomoc przy odprawie. To będzie kosztowało więcej niż czterysta euro od jachtu. Warto tracić czas i pieniądze dla dwóch dni w Turcji?
- Niczego nie będziemy załatwiać i za nic nie będziemy płacić. Zaufaj mi. Żegluję tu od trzydziestu lat i zawsze tak robię. Unikamy wizyt w dużych marinach i stajemy tylko na kotwicowiskach, lub przy prywatnych nabrzeżach. Przywozimy ze sobą pieniądze, które wydajemy w tawernach, więc nikt nie widzi problemu. Turecka policja wie o wszystkim, bo mają swoich tajniaków w każdej wiosce, ale oni mają większe problemy. Koncentrują się na przemycie ludzi i narkotyków. Nie są na tyle głupi, żeby przeszkadzać w prowadzeniu uczciwego biznesu.
- No dobra, spróbujemy. Jeżeli jest jak mówisz, to w kolejnym tygodniu popłynę tam z rodziną.
Tydzień pracy zleciał błyskawicznie. Z wesołą holenderską załogą odwiedziliśmy te same wyspy, na których wcześniej byliśmy z Karoliną i Brunem, ale Frank pokazał mi kilka swoich sztuczek na kotwiczenie w miejscach, których sam w ogóle nie brałbym pod uwagę jako odpowiednie do postoju.

Sputnikiem dookoła Ziemi - Turcja po piracku

Żeglujemy dwoma jachtami Franka( fot. Sputnik Team )

Zwieńczeniem tygodniowego żeglowania na dwa jachty były urodziny jednego z holenderskich załogantów w tureckiej zatoce Mersenjick, zamieszkanej przez oswojonego żółwia morskiego.
- Ten żółw jest tu odkąd pamiętam. Jest naprawdę bystry. Rozpoznaje nasze jachty. Podpływa zawsze żeby karmić go sałatą. W zamian oferuje wspólne pływanie, a czasem nawet nawet pozwala uczepić się pancerza i zanurkować na jego grzbiecie - Przybycie morskiego stwora zmusiło Franka do wyjaśnień i przerwało na chwilę uroczystość jubileuszową. Po zjedzeniu całego zapasu sałaty żółw odpłynął w swoją stronę a my kontynuowaliśmy wznoszenie toastu specjalną miksturą przygotowaną w wielkim garze przez Franka.
- Frank, widzę że podobnie jak ja lubisz tanie lokalne wino.
- Oczywiście. Proste wino jest jak proste dziewczyny. Żadnych bólów głowy! - dorzucił siedemdziesięciojednoletni kapitan.
Po powrocie na Kos jeden dzień spędziliśmy z Karoliną na przygotowaniach się do przesiadki na SPUTNIKA II, przed wyruszeniem na tygodniową włóczęgę.
- Tym razem popłyniemy to Turcji. Co powiesz na wspólną kąpiel z żółwiem, a potem wycieczkę na ruiny starożytnego miasta Knidos? - oznajmiłem Karolinie po powrocie.
- Świetnie! Tam nas jeszcze nie było.
Żółw rzeczywiście pojawił się na naszym tureckim kotwicowisku, ale kiedy rozejrzał się dookoła i nie znalazł sałaty natychmiast dał nura i nie pokazał się więcej.
- Zignorował nas bezczelnie! Przekupny stwór! - skomentowała Karolina.

Sputnikiem dookoła Ziemi - Turcja po piracku

Tureckie kotwicowisko Mersenjik( fot. Sputnik Team )

Mimo nieobecności gospodarza, zatoka oczarowała nas różnymi odcieniami szmaragdu pod nami i wszystkimi tonami zieleni wokół nas. W odróżnieniu od sąsiedniego, suchego wybrzeża Grecji, Turcja jest kwitnącą oazą. Wszystko za sprawą jednej drobnej różnicy. Podejścia do hodowli kóz. W Grecji te destrukcyjne zwierzęta biegają dziko i zjadają wszystko co znajdą, natomiast w Turcji dzikich kóz praktycznie nie widać, a te które posiadają właściciela są zazwyczaj ogrodzone na pastwiskach. Stare greckie prawo zakazuje zabijania kóz, które w przeszłości bywały jedynymi żywicielkami ubogich rodzin. To co miało sens w przeszłości, dzisiaj jest bezczelnie wykorzystywane przez nielegalnych greckich hodowców, którzy nie przyznają się oficjalnie do posiadania kóz i pozwalają stadom paść się na dziko gdzie popadnie. Tym sposobem uzyskują praktycznie darmowe źródło mięsa. Kilkukrotnie widziałem rybaków, dowożących łodziami wodę na bezludne wysepki, gdzie z dala od świadków hodowali substytut pożywienia, które kiedyś uzyskiwali z morza, a którego źródło zostało wyczerpane na skutek rabunkowego rybołówstwa.

Źródło: https://ikamien.pl/artykuly/15305/