Dziewczyny, rekonstruktorki, koleżanki, drużynniczki. Niektóre z nich
znały się wcześniej, niektóre poznały się dopiero na łodzi. Właśnie
zaczęły spełniać swoje marzenie.
Orzeł Jumne" to replika wczesnośredniowiecznej łodzi słowiańskiej z XII wieku, odkrytej w Kamieniu Pomorskim. Zbudowana została w niemieckim mieście Torgelow w ramach międzynarodowego projektu Lagomar we współpracy ze Stowarzyszeniem Centrum Słowian i Wikingów z Wolina. I dlatego też domem i macierzystym portem łodzi jest woliński skansen.
Orzeł Jumne na swoim grzbiecie przewiózł już ogromną liczbę osób, załóg, rekonstruktorów, żółtodziobów i doświadczonych żeglarzy czy wioślarzy. Zazwyczaj są to jednak mężczyźni – wprawianie Orła w ruch przy pomocy pięciu par ciężkich, drewnianych wioseł jest dość wyczerpującym fizycznie zadaniem.
W zeszłym roku swoją „orlą” wyprawę odbyli między innymi chłopcy z różnych polskich drużyn – po ich powrocie dziewczyny słuchały ich opowieści z wypiekami na policzkach. Co za przygoda! Wiosła, żagle,
pełne morze, niespodziewane zmiany wiatru (ach, gdzie poniesie?),
noclegi na łodzi, zapadające w pamięć momenty – te śmieszne, te groźne, te nostalgiczne... I pojawiło się takie wzdychanie pod nosem – też bym tak chciała! Czemu my tak nie możemy?
No właśnie, dlaczego nie?
I tak narodził się Pomysł. A każdy Pomysł dąży do tego, aby zaistnieć realnie – to tylko kwestia czasu. Tak było w ich wypadku. Któraś wypowiedziała go na głos, któraś podchwyciła, któraś zastanowiła się "kto tu by jeszcze się na to porwał...?”. I tak właśnie uformowała się żeńska załoga Orła Jumne. Polki i Ukrainka.
- Na początku było dużo wątpliwości. Czy damy radę? Czy ciężkie wiosło da się utrzymać w dłoniach dłużej niż pół godziny? A wiosłować przez godzinę, pod prąd? A ta reja z żaglem – czy ciężka? Damy radę ją podnieść na maszt? W sumie miałyśmy głównie wątpliwości – wspomina jedna z załogantek.
Miały jednak wielki zapał, napędzający w trakcie codziennych treningów.
Optymizm - że zbierze się załoga, że wszystko się uda. I ogromne,
ogromne pragnienie, żeby to zrobić. Żeby wsiąść na Orła i popłynąć,
gdzie ich oczy i wiatr poniosą. Dlaczego?
- Trochę w tym pewnie romantyzmu morskiej przygody, ale przede wszystkim chęć sprawdzenia się. Udowodnienia sobie, że potrafimy. Że damy radę, mimo że zimno, mokro, że bolą ręce i grzbiety. Że w załodze siła. Że potrafimy zrobić to po swojemu.
Kilka słów o projekcie Pomysł żeńskiej wyprawy na Orle Jumne narodził się w zeszłym roku, i wtedy też rozpoczęte zostały wstępne przygotowania. Część uczestniczek projektu miała wcześniej doświadczenie żeglarskie, części zdarzyło się kiedyś wiosłować na łodzi historycznej, część nie miała wcześniej do czynienia z tego typu zajęciami. Cały rejs chcą odbyć we wczesnośredniowiecznych strojach historycznych, a posiłki przygotowywać na zrekonstruowanym palenisku, które znajduje się na łodzi. Oprócz
dziesięciu dziewczyn w rejsie udział biorą skipper i bosman – nasi
przewodnicy i nauczyciele. Do tej pory dziewczyny odbyły w wolińskim skansenie krótkie warsztaty, przygotowujące je do rejsu i zaznajamiające z podstawową „obsługą” łodzi. Od tamtej pory niecierpliwie odliczały dni do dziewiętnastego czerwca – dnia, w którym znów spotkały się na wolińskiej przystani, żeby wyruszyć na żeglarską włóczęgę. Rejs ma w założeniu trwać dwa tygodnie będzie to czas na żeglugę po Bałtyku, zawijanie do portów, noclegi na łodzi, całonocne „przeloty” pod żaglami.
- Naszym ogromnym pragnieniem jest zawinąć na Bornholm – ale to zależy już tylko od sprzyjających wiatrów, a kto wie, gdzie nas one poniosą...– mówiły załogantki przed wyruszeniem na wyprawę.