Przypomnijmy: do ośrodka pomocy w Makowie wtargnął mężczyzna, który oblał pracownice środkiem łatwopalnym i podpalił. Jedna kobieta zginęła na miejscu. Do szpitala trafiły 4 kolejne. Jednej nie udało się uratować.
Sceny mrożące krew w żyłach zdarzają się w instytucjach w całym kraju. Dwa lata temu głośno było o Ośrodku Pomocy Społecznej w Wolinie, gdzie pijany 29-letni mieszkaniec gminy groził pracownicom Ośrodka, że je okaleczy i pozabija. Wezwano policję.
- W naszej pracy kilkakrotnie spotykaliśmy się z takimi sytuacjami, w których nasze życie było zagrożone – przyznaje Małgorzata Klimkowska, kierownik OPS w Wolinie. – Na naszym terenie istnieją środowiska, do których nie wchodzi jeden pracownik socjalny tylko dwóch i zdarza się, że korzystamy z pomocy policji, tak by zapewnić sobie własne bezpieczeństwo.
Szefowa wolińskiego OPS-u dodaje, że w przypadku, gdy klienci ośrodka są agresywni w słowach, są ostrzegani, że jeżeli się nie uspokoją, to pracownicy opieki wyjdą i nie będą kontynuować rozmowy.
- Istniały sytuacje, że na podstawie artykułu 121 par. 2 ustawy o pomocy społecznej (pracownikowi socjalnemu przysługuje ochrona prawna przewidziana dla funkcjonariuszy publicznych) składałyśmy zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa - nie ukrywa Małgorzata Klimkowska. - Po przeprowadzonych postępowaniach sprawy zakończyły się wyrokami skazującymi.
Skąd tyle agresji w stosunku do osób, które są po to, by mieszkańcom gminy pomagać?
- Najczęstszymi powodami agresji słownej jest niezgadzanie się z opinią pracowników Ośrodka, zbyt mała (w ich własnej opinii) pomoc finansowa lub egzekwowanie ustaleń zawartych podczas wcześniejszych wywiadów środowiskowych - przyznaje Małgorzata Klimkowska. - W przypadku zdarzenia z października 2012 r. powodem agresji była informacja przekazana klientowi o konieczności zawiadomienia sądu rodzinnego o sytuacji panującej w jego rodzinie.
Zapytaliśmy, jak doniesienia o tragedii w Makowie wpłynęły na pracowników OPS w Wolinie.
- W świetle ostatnich wydarzeń czujemy się zagrożeni ze strony niezadowolonych klientów, tym bardziej, że mnogość problemów w rodzinach, rozluźnienie więzi rodzinnych nie sprzyja rozwiązywaniu trudnych sytuacji - mówi Małgorzata Klimkowska. - Jednak nie możemy generalizować, iż wszyscy są źli, bo przecież Ci ludzie czekają na nasze wsparcie i to nie tylko finansowe. Liczba środowisk korzystających utrzymuje się mniej więcej na stałym poziomie, jednak w tej grupie przybywa środowisk, gdzie złożoność problemów dotyka wszystkich członków rodzin.