Niedawno pisaliśmy o silniku skradzionym z łodzi wędkarskiej w marinie w Wapnicy, pod Międzyzdrojami. Do kradzieży doszło w nocy z 6 na 7 października. Było ok. godziny 3.15. Złodziei nie zniechęciło oświetlenie mariny, monitoring i całodobowy dyżur bosmana. Trzej panowie zdemontowali ważący ponad 50 kilogramów silnik z łodzi i przerzucili go przez płot mariny. O braku silnika bosman z mariny zorientował się dopiero po 4 godzinach od kradzieży, około 7 rano.
- Zdarzenie to trwało dosłownie chwilę i miało miejsce o 3.14 w nocy – informuje Jacek Więzowski, prezes Spółki Marina Międzyzdroje-Wapnica. - Sprawa kradzieży została zgłoszona na Policję, która prowadzi czynności wyjaśniające i na tę okoliczność został zabezpieczony przez funkcjonariuszy zapis z kamer monitoringu.
Port jachtowy w Wapnicy przy ul. Turkusowej 3 C prowadzi działalność w zakresie obsługi klientów korzystających z istniejącej infrastruktury przybrzeżnej i zaplecza technicznego w ciągu całego roku przez całą dobę. Teren przystani jest cały czas monitorowany przez kamery. Zapis z nich rejestrowany jest na twardym dysku urządzenia zapisującego.
- Nadzór nad nieruchomością prowadzony jest przez całą dobę przez personel portu, który obsługuje i pomaga klientom mariny – informuje Henryk Nogala, sekretarz gminy Międzyzdroje.- Spółka Marina Międzyzdroje-Wapnica posiada pełne ubezpieczenie.
Skradziony zaburtowy silnik marki Yamaha jest wart ponad 6 tysięcy złotych.
Pan Michał, właściciel okradzionej łodzi ma nadzieję, że odzyska silnik. Jeżeli tak się nie stanie, liczy na rekompensatę finansową od firmy, której zapłacił z góry za 4 miesiące cumowania łodzi.
Wygląda jednak na to, że tak się nie stanie.
- Spółka nie odpowiada za skradzione rzeczy z jednostek pływających, co m.in. zawarte jest w obowiązującym wszystkich klientów portu Regulaminie z 17 stycznia 2014 r. – wyjaśnia Henryk Nogala.