ikamien.pl • Niedziela [05.10.2014, 09:29:50] • Kamień Pomorski

Sputnikiem dookoła Ziemi - Baleary

Sputnikiem dookoła Ziemi - Baleary

Sputnik II na Ibizie( fot. Sputnik Team )

Ponowny przeskok z Afryki do Europy zajął nam trzy dni. Przy słabym wietrze musieliśmy nieźle się nagimnastykować, żeby utrzymać poprawny kurs i uniknąć kolizji z ogromną ilością statków przecinających pod kątem prostym nasz kurs. W takiej sytuacji po raz kolejny nieocenioną pomocą okazał się system AIS Raymarine od Jurka z Eljachtu, który w porę ostrzegał przed ewentualną kolizją. Czasem wystarczyło minimalnie zmienić kurs lub na chwilę włączyć silnik, żeby bezpiecznie minąć kilka jednostek na raz. W nocy, gołym okiem trudno precyzyjnie określić kurs, prędkość i wielkość mijanego statku i bez pomocy elektroniki trzeba unikać zderzenia z większym marginesem bezpieczeństwa, co zmusza załogę do sporej ilości manewrów i znacznie bardziej męczy. U wybrzeży Hiszpanii po raz pierwszy od ponad miesiąca niebo zaczęło wróżyć deszcz. - W końcu! Może wreszcie uda się spłukać sól nagromadzoną w żaglach i takielunku. Ostatnio padało, kiedy Mateusz wsiadał w Lizbonie.

- Lepiej niech nie pada! Muszę się opalić, bo wszyscy pomyślą, że tylko siedzieliśmy w knajpach i piliśmy piwo. Jak się jeszcze okaże, że aparaty zaświetliły wszystkie filmy, to na pewno nikt nie uwierzy w tą wyprawę. - Dorzucił Michał, który kombinował, jak przejąć od nas wszystkie wachty dzienne i przyjąć cały ultrafiolet i podczerwień na klatę.
Po chwili zaczęło padać i błyskać, ale zamiast oczekiwanego orzeźwiającego deszczu na nowiutkie żagle Sputnika II spłynęła z nieba ruda maź, która dokładnie spaskudziła każdy ich szew i wdarła się w każdy zakamarek takielunku i pokładu jachtu.
- Cholerny afrykański pył z Sahary! Co za paskudztwo! Nigdy tego nie doczyszczę. A takie były białe... Muszę napisać do chłopaków z Sail Service, może podpowiedzą jakiś sposób na doprowadzenie tego do porządku. W każdej marinie zazdrościli mi tych żagli. Masakra!
Okazało się, że zmiana pogody, która nas złapała, oznaczała trwałą odmianę. Od tej pory mogliśmy już zapomnieć o przewidywalnej aurze. Mimo stale wysokiej temperatury, każdy dzień przynosił przynajmniej kilka scenariuszy i trzeba było wrócić do wróżenia z chmur i barometru.
Jakieś trzydzieści mil przed Cartageną na naszym kursie pojawiła się ognista łuna.
- Zmiana wachty! Jest ciemno jak cholera, strasznie nosi na fali, ale dokładnie na kursie coś się chyba pali więc wystarczy sterować na ten ogień dopóki nie zgaśnie. Ale kontrolujcie kompas bo nie wiem, czy namiar się nie zmieni. To może być coś na lądzie albo statek, chociaż nie słychać na UKF o żadnym pożarze. W razie czego wołajcie. Idę spać.
Nad ranem sytuacja się wyjaśniła.
- No kapitanie, wszystko już wiem. Cały czas wołał nas wielki smok! To ogień z komina w porcie przed Cartageną. Mają tu dźwigi podobne do gdańskich i inne piękne instalacje portowe. Właśnie coś takiego chciałem sfotografować. Musimy tam pójść na piechotę i zrobić sesję. Najlepiej o świcie.

Sputnikiem dookoła Ziemi - Baleary

Kotwicowisko Sant Elm - Majorka( fot. Sputnik Team )

- Szlaga! Chyba cię pogięło! To jest jakieś osiem kilometrów z buta od mariny. Sam sobie idź w tym upale! - Zaprotestował Komar.
- Ja też to chrzanię. Upał jest cały czas! Moje baterie pozwolą mi najwyżej zwiedzić starówkę i wypić zimne piwko o zmierzchu. To nie jest pogoda do łażenia po jakichś pustynnych górach bez kawałka cienia. - Dodałem.
Pomysł wyprawy praktycznie upadł i postanowiliśmy skoncentrować się zwiedzaniu starożytnej części miasta. Było co oglądać. Są tu fragmenty budowli Kartagińskich sprzed ponad dwóch tysięcy dwustu lat, nieźle zachowane ruiny teatru rzymskiego z pierwszego wieku przed naszą erą, forum romanum i wiele innych późniejszych zabytków.
Koniecznie chcieliśmy doświadczyć legendarnej akustyki amfiteatru zbudowanego dla bawienia sześciu tysięcy widzów. Ku pełnemu zaskoczeniu niemieckich emerytów, oddzielone dwoma tysiącami lat, kultury polska i rzymska połączyły się na chwilę, kiedy z gardła Michała wybrzmiały donośnym głosem pierwsze strofy Pana Tadeusza.
- To rzeczywiście działa. Sprytnie to wykombinowali ci rzymianie. Nie kłamali na lekcjach polskiego, wyraźnie słychać każde słowo. Szlaga! Możesz wracać! - Podsumowała jachtowa loża szyderców, która zasiadła wygodnie na wysokich stopniach Summa Cavea.
Wieczorem postanowiliśmy zrelaksować się na jachcie przy butelce lokalnej brandy z bykiem na etykiecie. Kiedy butelka była prawie pusta...
- Kurde, ale szkoda, że nie poszliśmy jednak na te wzgórza zrobić sesji portu. To byłoby coś... - Poskarżył się Michał.
W tej samej chwili u wszystkich pojawił się błysk w oku i po chwili staliśmy już na kei wyposażeni w śpiwory i wojskowy worek z dwudziestoma litrami wody pitnej.
Nocna wędrówka przez góry i tunele zakończyła się rozbiciem obozowiska na stromym, kamienistym zboczu, z którego rozpościerał się widok na port naftowy, plątaninę rurociągów i ziejący ogniem komin, którego poświata zabarwiała okoliczne stoki na pomarańczowo. Ryczący palnik zdawał się ogrzewać całą dolinę jak ognisko, przy którym spokojnie ułożyliśmy się do snu. Pustynno-industrialny widok, który ukazał się o świcie uświadomił nam konieczność szybkiej ewakuacji, zanim słońce na dobre się rozkręci. Michał zrobił swoje zdjęcia i powlekliśmy się na jacht.

Sputnikiem dookoła Ziemi - Baleary

Tramwaj w Port de Soller( fot. Sputnik Team )

Następnego dnia ruszyliśmy w kierunku Balearów. Wiatru znowu brakowało więc ponad dwie doby kołysaliśmy się w krystalicznie czystej toni. Czasami nawet całkowicie stawaliśmy w miejscu.
- Wyciągajcie maski do nurkowania! W życiu nie widziałem takiej wody. Kiedy się stanie plecami do słońca to w toni widać własny cień otoczony rozproszoną poświatą.
Pierwszy wskoczyłem do morza o głębokości sięgającej kilometra. W pierwszej chwili prawie spanikowałem, bo nie potrafiłem odnaleźć się w tym zupełnie nowym dla mnie wymiarze, w którym wzrok nie mógł złapać żadnego punktu odniesienia. Widoczność zdawała się nie mieć żadnych ograniczeń. Obróciłem się powoli i zobaczyłem surrealistyczną sylwetkę jachtu szybującego gdzieś nade mną w tym bezkresie. Powoli zacząłem przeczesywać wzrokiem niezmierzony błękit i szukać jakichś punktów zaczepienia. Woda o temperaturze prawie trzydziestu stopni stawała moim naturalnym środowiskiem i po chwili zacząłem dostrajać swoje zmysły oraz dostrzegać coraz więcej. W różnej odległości pojawiały się delikatne, prawie zupełnie przezroczyste, ale kolorowo zabarwione istoty o wymyślnych kształtach. Niektóre podobne do długich wstążek nakrapianych fosforyzującymi plamkami, inne wyglądające jak dziwne egzotyczne kwiaty z odrobią pigmentu. Jeszcze inne wyglądały jak przezroczyste, poskręcane rurki.
- Wskakujcie po kolei. Witamy w kosmosie. Tylko uważajcie na ledwo zauważalnych meduzopodobnych kosmitów. Niektórzy z nich mogą nie lubić gości i boleśnie poparzyć.
Po kolei zanurzaliśmy się w morzu. Każdy w pierwszej chwili bał się puścić rufy jachtu. Doskonała widoczność zdawała się wywoływać strach podobny do lęku wysokości. Brakowało tylko delfinów, które akurat teraz trzymały się od nas z daleka.
Przejrzystość wody tylko nieznacznie pogorszyła się kiedy rzucaliśmy kotwicę przy głównej plaży Ibizy. Trawa morska, która pokrywa większą część dna wokół wyspy znajduje się pod ochroną, więc aby zakotwiczyć, należy szukać w szmaragdowej toni świecących jasnym błękitem plam piachu. Przy słonecznej pogodzie nie stanowi to żadnego problemu. Nurkowanie w takiej scenerii to dla mnie jeden z najbardziej przekonywujących argumentów za odwiedzeniem Balearów.
- Jak już jesteśmy na Ibizie to koniecznie musicie odwiedzić tutejsze kluby. Mamy do wyboru lokale, do których wejście kosztuje kilkaset euro i gdzie spotykają się celebryci, albo dyskoteki na plaży, gdzie wjazd jest gratis i impreza trwa prawie całą dobę i gdzie można spotkać zaćpanych świrów, którzy przylecieli na jeden weekend z całej Europy. Ja wolę plażę, bo tam mogą wyjść niezłe foty.

Źródło: https://ikamien.pl/artykuly/12291/