iswinoujscie.pl • Poniedziałek [18.08.2014, 07:49:28] • Kamień Pomorski

Sputnik opuszcza wybrzeże portugalskie

Sputnik opuszcza wybrzeże portugalskie

fot. Sputnik Team

Skończyliśmy włóczęgę wzdłuż portugalskiego wybrzeża. Ponad dwa tygodnie minęły od czasu, kiedy na dworcu w Cascais przywitaliśmy radośnie dołączającego do nas Mateusza Stańczaka i trzy dni od smutnego pożegnania z Karoliną na lotnisku w Faro. Powitaniom i pożegnaniom towarzyszą zawsze skrajne emocje. Wspaniałe jest wypicie z przyjacielem butelki wina po wielu miesiącach braku kontaktu, natomiast pożegnanie żony, z którą się spędziło pod żaglami szczęśliwe cztery miesiące jest doświadczeniem, które chciałoby się jak najdalej odsunąć w czasie. Wyścig z czasem dyktuje jednak rytm naszej wyprawy. Czas przylotów i odlotów kolejnych załogantów determinuje miejsca, które odwiedzamy, wreszcie oczekiwanie na narodziny naszego dziecka modyfikuje pierwotną koncepcję całej wyprawy.

Dla przypomnienia dodam, że pierwotnie po dołączeniu Mateusza w okolicach Lizbony mieliśmy wziąć kurs na Kanary, tam z kolejnymi załogantami zwiedzić dokładnie cały archipelag, by w listopadzie we dwoje z Karoliną ruszyć przez Atlantyk do Argentyny i dalej przez Cieśninę Magellana dookoła świata.

Już w marcu byliśmy pewni, że ten scenariusz trzeba będzie zmienić, bo na przełomie października i listopada spodziewamy się stałego powiększenia załogi. Najtrudniejszą kwestią było rozstrzygnięcie, czy w ogóle powinniśmy rozpoczynać wyprawę. Karolina czuła się jednak doskonale, ogrom pracy naszej i naszych przyjaciół został wykonany, więc szybko zdecydowaliśmy o kontynuowaniu pierwotnego planu. Oczywiste było jednak, że przeskok przez Atlantyk w tym roku nie będzie możliwy. Błyskawicznie powstał plan B, czyli opcja spędzenia kolejnego sezonu w Europie, gdzie obejmie nas ubezpieczenie i ewentualna pomoc medyczna i gdzie koszty lotów są najtańsze.

Sputnik opuszcza wybrzeże portugalskie

fot. Sputnik Team

Szczegółowy plan ułożył się sam. Ustaliliśmy, że Karolina wraca do Polski w najpóźniejszym bezpiecznym i objętym ubezpieczeniem podróży terminie, następnie ja z przyjaciółmi kontynuuję żeglugę w rejonie Morza Śródziemnego do połowy października i wracam do domu przynajmniej na miesiąc, by powitać nowego członka rodziny. Jacht zostawię w tym czasie pod opieką Sławka, który żeglował z nami na początku rejsu, następnie będę przez dwa, trzy miesiące kontynuował żeglugę ze zmieniającą się załogą do czasu, kiedy Karolina z dzieckiem będzie mogła bezpiecznie wrócić na jacht. Ewentualny przeskok przez Atlantyk możemy wtedy przesunąć na kolejny listopad o ile wszystko pójdzie po naszej myśli.

Proste? Na pewno nie! Nie do przewidzenia są problemy, z którymi będziemy się w niedalekiej perspektywie borykać, więc umiejętność improwizacji będzie nieoceniona. Jak to tej pory nieźle nam wychodziło kierowanie się instynktem i intuicją i mamy nadzieję, że los nadal będzie nam sprzyjał.

Sputnik opuszcza wybrzeże portugalskie

fot. Sputnik Team

Przez ostatnie tygodnie oprócz losu wyjątkowo sprzyjał nam wiatr. Nie było to jednak zaskoczeniem, bo o tej porze roku, mniej więcej od połowy wysokości portugalskiego wybrzeża, statki żaglowe mkną na południe niesione ciepłymi podmuchami wiejącej regularnie nortady, która bliżej Kanarów przechodzi stopniowo w pasat.

Wiatry te były znane już starożytnym żeglarzom, ale dopiero wynalezienie karaweli – szybkiego i dzielnego statku o trójkątnym ożaglowaniu łacińskim – pozwoliło Portugalczykom stać się pionierami epoki wielkich odkryć geograficznych. Rewolucja w budownictwie okrętowym końca średniowiecza zbiegła się w czasie podbojami na lądzie, gdzie po kilkuset latach walk udało się stopniowo wyprzeć muzułmańskich Maurów z terenu obecnej Portugalii. Rozpędzona machina wojenna wsparta religią i technologią zaostrzyła apetyty książąt i królów, którzy z czystym sumieniem oraz krzyżem na piersi i żaglu wyciągali coraz dłuższe ręce w stronę Afryki i jej bogactw. Ceny przypraw, transportowanych przez Turków z Indii przez Morze Śródziemne były tak horrendalne, że opłacało się poświęcać ludzi i statki, by szukać nowej drogi na wschód. Chęć zysku i ambicja skłaniały króla Henryka Żeglarza do wysyłania kolejnych wypraw wzdłuż wybrzeży Afryki, by małymi krokami przetrzeć szlak, którego istnienia tylko się domyślano. Przy okazji odkryto wielkie bogactwa tego kontynentu – kruszce i niewolników, którzy szybko stali się niechlubną, ale poważną siłą napędową gospodarki. W 1444 roku do portu w Lagos przybił pierwszy transport z czarnymi poganami, których w świetle ostatnich wojen z afrykańskim Maurami nie wahano się uczynić towarem handlowym. W takich okolicznościach powstał w tym mieście pierwszy targ niewolników w wychodzącej ze średniowiecza Europie, a zyski z kolonii stały się podstawą gospodarki państwa aż do połowy dwudziestego wieku.

Źródło: https://ikamien.pl/artykuly/11784/