ikamien.pl • Poniedziałek [02.06.2014, 07:22:30] • Kamień Pomorski

Sputnikiem" dookoła ziemi

Sputnikiem" dookoła ziemi

fot. Organizator

Kolejna polska wyprawa pod żaglami rysuje pętlę dookoła globu. Dziś relacja z belgijskich portów Morza Północnego.

Z Amsterdamu uciekliśmy w niedzielne popołudnie po trzech dniach zwiedzania. Dłuższy pobyt tutaj groził śmiercią pod kołami cyklistów terrorystów mających pierwszeństwo przed wszystkim co się znajduje na tej planecie i o dziwo nie zabijających się o siebie nawzajem.

Sputnikiem" dookoła ziemi

fot. Organizator

Na morze wyszliśmy przez IJmuiden i pomknęliśmy na południe wykorzystując korzystny prąd i wiatr. Już w nocy przecinaliśmy w wyznaczonym miejscu tor wodny Maas prowadzący do Rotterdamu. Trzeba przyznać, że im dalej w las tym ciemniej! Ruch statków jest tutaj tak intensywny, że bez głosowej koordynacji naszego kursu i prędkości za pośrednictwem obsługi Traffic Centre na kanale trzecim nie udałoby nam się bezpiecznie przeskoczyć na drugą stronę. Bardzo przydatny był tutaj AIS Raymarine od Jurka z Eljachtu, który doskonale pokazywał na wyświetlaczu naszą beznadziejną sytuację kolizyjną ze wszystkim co wpływało do portu lub go opuszczało. Potem postanowiliśmy trochę nadłożyć drogi i przez tamę Haringvliet ponownie weszliśmy w holenderskie śródlądzie, żeby schronić się przed prognozowanymi na kolejne dwa dni opadami deszczu i możliwymi burzami. Przejście przez kanały i jeziora Haringvliet, Oosterschelde, Veerse Meer i Westerschelde zajęło nam dwa dni i wymagało pokonania prawie dziesięciu śluz i podobnej ilości mostów zwodzonych. Sprawnie, ale w paskudnej deszczowej aurze.

Sputnikiem" dookoła ziemi

fot. Organizator

W środę przez wybudowany dla U-Bootów port Zeebrugge dotarliśmy do Belgii i dalej kanałem do średniowiecznej i magicznej Brugii o której trudno opowiadać nie przenosząc się w czasie...
Guido nie poznał w swoim krótkim życiu bogactwa, o którym czasem wieczorami opowiadał dziadek. Stojąca nad cuchnącym kanałem dwupiętrowa kamieniczka w której mieszkali nosiła jeszcze nieliczne ślady dawnej świetności, ale trzeba było nie lada wyobraźni żeby zobaczyć ów kanał zapełniony barkami, tłumy tragarzy z workami, robotników obsługujących kołowroty żurawi oraz kupców i bankierów przeliczających zyski i dobijających targu z genueńskimi czy weneckimi kupcami. Kantory przestały pachnieć goździkami i pieprzem, nie było dla kogo haftować koronek, za które jeszcze kilkadziesiąt lat temu można było nabyć focze skóry i kły morsów z Norwegii tak poszukiwane w krajach południa, dostarczających z kolei wonnych korzeni, bez których Niemcy nie potrafili już gotować.

Kanał Zwin łączący Brugię z Morzem Północnym zamulił się do tego stopnia, że żaden większy statek nie mógł już zawinąć to tego niegdyś kwitnącego miasta. Kościoły i pałace stały nadal, ale zniknęli gdzieś flamandzcy artyści, tak hojnie wynagradzani za swoją pracę przez miejskich notabli i dostojników kościelnych.
By nie umrzeć z głodu młody wnuk zubożałego kupca nie miał innego wyjścia jak zaciągnąć się na pierwszy lepszy statek w niedalekiej Antwerpii, która dzięki lepszemu położeniu mogła przyjmować większe jednostki, jakie zdominowały żeglugę odkąd Portugalczycy odkryli drogę do wschodnich Indii wokół Afryki a Hiszpanie dotarli przez ocean do nowych lądów na zachodzie. Bez odpowiedniego doświadczenia mógł trafić tylko na najgorsze statki płynące tam, gdzie żaden marynarz przy zdrowych zmysłach nigdy by się nie wybrał. W 1519 roku mógł więc dostać się tylko na jeden z pięciu wraków, remontowanych pośpiesznie dla portugalskiego banity, który jakimś cudem wyżebrał u Jego Cesarskiej Mości Karola V wsparcie szalonych planów opłynięcia globu. Takich jak on bankrutów, zbiegów i awanturników mówiących w sumie kilkunastoma językami było we flocie Magellana ostatecznie dwustu siedemdziesięciu. W jak trudnej sytuacji ekonomicznej musiały znajdować się ówczesne miasta europejskie, by swoich synów wysyłać na pewną śmierć tam, gdzie żaden człowiek z pełnym brzuchem nigdy nie szukałby szczęścia? To mógł wiedzieć tylko ktoś taki jak on, dla którego rodzinna Brugia stała się wyludniającą się pułapką, labiryntem nikomu nie potrzebnych kanałów i uliczek.
Z pięciu okrętów Magellana, które z Sewilli rozpoczęły oficjalnie swoją wyprawę wrócił tylko jeden. Z dwustu siedemdziesięciu ludzi powróciło zaledwie piętnastu i to bez swojego dowódcy. Nie było wśród nich także Guida, który tak samo jak jego miasto nie mógł dzielić wielkiego sukcesu Karola V. Okazało się bowiem, że przywiezione z wyprawy sześćset centarów częściowo zawilgoconych korzeni pokryło w całości koszty szalonego przedsięwzięcia i dowiodło potencjału dalekomorskich tras i wielkich portów.

Źródło: https://ikamien.pl/artykuly/11013/