ikamien.pl • Środa [03.03.2010, 11:51:26] • Kamień Pomorski
Kamień Pomorski: Tania siła robocza, czyli fikcyjne staże

fot. ikamien.pl
– Poszliśmy, żeby się czegoś nauczyć, a traktowano nas jak darmową siłę roboczą – mówi dwójka byłych stażystów Ania i Marcin (imiona zmienione na prośbę czytelników). Stażyści – jak pisze Kurier Szczeciński – zajmowali się odśnieżaniem dachów, przywózką drewna, pracą na rzecz innej firmy, myciem podłóg poza miejscem stażu.
Wytrzymali tylko miesiąc
To był pierwszy staż dla Marcina i nadzieja na zdobycie nowych umiejętności. Chłopak miał przyuczać się do zawodu lakiernika samochodowego. Ania miała już doświadczenie. Tym razem wybrała pracę w charakterze pracownika biurowego. Wytrzymali niecały miesiąc. Staż, który zorganizował im Powiatowy Urząd Pracy w Kamieniu Pomorskim odbywał się w jednej z większych firm na terenie Kamienia, zajmującej się naprawą, lakiernictwem i sprzedażą samochodów. – Zaraz na początku kazano mi odśnieżać dachy, jeździć po drewno, oczyszczać plac manewrowy, z którego korzystała szkoła jazdy, należąca do syna właściciela. Na zajęcie właściwe, zgodne z tym, czego miałem się uczyć zostawało jakieś 2 – 3 godziny – mówi były stażysta. – Po godzinach jeździliśmy własnym samochodem wysyłać korespondencję syna szefa, na co mam dowody nadania. Wysyłano nas po gazety do kiosku, które potem przez cały dzień kazano mi sortować. Bywały dni, kiedy moim jedynym zajęciem było stemplowanie stosu papierów, czasem przez 2 – 3 godziny nie robiłam nic lub też myłam podłogę w salonie samochodowym – mówi dziewczyna, która odbywała staż w tym samym miejscu, co jej kolega. Od urzędniczki w „pośredniaku” usłyszała, że oni także sprzątają po sobie w miejscu pracy. – To oczywiste, gdyby chodziło o sprzątanie biura, gdzie miałam pracować, słowa bym nie rzekła – dodaje dziewczyna.
Praca, czy farsa?
Przyjmuje się, że staże dla bezrobotnych to jedno z narzędzi, które pozwoli na dokształcenie, zdobycie nowych kwalifikacji, ułatwi znalezienie pracy. Ania i Marcin mieli chęci i zapał do pracy, który stopniał po kilka tygodniach. – Kiedy pracodawca chciał nam zmienić godziny pracy, czego zabrania mu umowa z PUP i dodatkowo kazał nam przychodzić w soboty, poszliśmy na skargę – mówi chłopak.
Urzędniczka wysłuchawszy stażystów, stwierdziła, że faktycznie takie działania pracodawcy naruszają warunki umowy i mogą być podstawą do zerwania porozumienia z jego winy. Wezwała właściciela firmy na rozmowę. – Ten, kiedy zjawił się w urzędzie nie chciał rozmawiać z pracownicą. Poszedł od razu do dyrektora, potem na rozmowę wezwano urzędniczkę. Czekaliśmy godzinę, kiedy zeszła kazała nam złożyć oświadczenie, że rozwiązujemy umowę, a także uzasadnić i opisać warunki, jakie panowały na stażu – mówią byli stażyści. Po kilku dniach Marcin otrzymał pismo, z którego wynika, że umowa została rozwiązana z winy obu stron. Ania za namową urzędniczki sama zerwała umowę. – Bardzo się zdziwiłem. Poszedłem do PUP. Urzędniczka powiedziała, że nie ma o czym rozmawiać. Dyrektor dodał, że nie rozumie o, co mi chodzi, i nie ma obowiązku tłumaczenia mi, jaka była moja wina w całej sprawie. Zlekceważono nas i pokazano, że nie trzeba się z nami liczyć – mówi chłopak.
Dyrektor nie chce się tłumaczyć
Pełniący obowiązki dyrektora kamieńskiego PUP Jacek Bońkowski, stwierdził, że z jego punktu widzenia wina leży po obydwu stronach. Przyznał, że do zerwania umowy stażu wystarczy niedopełnienie jednego z warunków. Jest nim również zastrzeżenie, że stażysta nie może wykonywać pracy, na rzecz innej firmy. Dlaczego więc fakt, że chłopak wysyłał korespondencję syna właściciela, który prowadzi osobną firmę – szkołę nauki jazdy nie wskazuje na złamanie warunków umowy, dyrektor nie chciał jednoznacznie odpowiedź. – Chłopak był arogancki i niemiły, zachowywał się niekulturalnie, pytałem czy chce wrócić na staż, ale odmówił – dodał Jacek Bońkowski.
Właściciel firmy – jak pisze stwierdził, że to stażyści zerwali staż. – Ona po prostu nie przyszła do pracy, a on był wulgarny. Więcej nie będę komentował tej sprawy. Wszystko, co miałem do powiedzenia, powiedziałem już w urzędzie pracy – dodał. Odmówił komentarza w sprawie wykorzystywania stażystów, do prac poza harmonogramem stażu, a także na rzecz innej firmy. Całą sprawę nazwał „dziecinadą”.